Państwo takie, jak zagranicą – to znaczy gdzie?
Wybory prezydenckie i ich unieważnienie doprowadziły polaryzację polityczną w Rumunii do poziomu niespotykanego w ciągu ostatnich dwóch dekad. Polaryzacja jest szczególnie gorączkowa, jeśli chodzi o międzynarodową orientację Rumunii i jej status geopolityczny: czy chcemy być z Zachodem, czy z Rosją? Wydaje się, że właśnie do tego sprowadza się obecnie debata publiczna. Cokolwiek się na ten temat powie, automatycznie jest się zaliczanym do jednego lub drugiego obozu.
Ewentualną trzecią opcję skutecznie z dyskusji wykluczono. Poza kilkoma wyjątkami, większość postępowych rumuńskich komentatorów wydaje się kapitulować przed tym manicheizmem właśnie wtedy, gdy ważniejsze niż kiedykolwiek byłoby nie zrobić tego, ale zaoferować jakąś alternatywę – lub przynajmniej postawić kilka fundamentalnych pytań.
Aby już na wstępie rozwiać wszelkie wątpliwości – nie znam ani jednego lewicowca, w Rumunii czy gdziekolwiek indziej, który chciałby „być z Rosjanami”. Rosja Putina to kraj autorytarnego neoliberalizmu z imperialistycznymi ambicjami. Ale ta jednoznaczna krytyka niekoniecznie oznacza bezkrytyczne i bezwarunkowe przylgnięcie do Zachodu. Od samego początku musimy wyjaśnić, o czym tutaj mówimy. Termin „Zachód” w teorii odnosi się do pewnej jednostki cywilizacyjnej, którą cechują wspólne wartości, interesy i historyczne losy. Jest to ideologiczna chimera mająca na celu ukrycie dwóch wewnętrznych pęknięć na Zachodzie: pierwszego, między klasami rządzącymi i rządzonymi w każdym kraju; drugiego, między silniejszymi i słabszymi krajami. Klasy rządzące i potężne kraje, które czerpią korzyści z istniejących relacji władzy, mają żywotny interes w ukrywaniu tych pęknięć.
Co więcej, polityczna idea „Zachodu” jest częścią – wraz z innymi hegemonicznymi koncepcjami, takimi jak „ojczyzna” czy „interes narodowy” – ideologicznego rusztowania, które z jednej strony sprawia, że biedni zabijają i giną na obcych ziemiach dla korzyści bogatych, a z drugiej, że słabe kraje, takie jak Rumunia, wierzą, że imperialistyczne interesy bogatych krajów są również ich interesami.
Więc o jakim Zachodzie mówimy, kiedy wyrażamy nasze przywiązanie do niego? Czy mówimy o pewnych ogólnych wartościach, z którymi wszyscy rezonujemy (wolność, równość, braterstwo), czy też o kilku zachodnich potęgach, które depczą te wartości?
Od ponad roku ludobójstwo w Strefie Gazy jest sponsorowane i finansowane przez te mocarstwa, na czele z USA. Jest to barbarzyństwo, które narusza prawo międzynarodowe i rozwiewa wszelkie złudzenia co do „porządku międzynarodowego opartego na zasadach”. Nakaz aresztowania Netanjahu wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny został już odrzucony przez kilku europejskich przywódców, na czele z Francją. Z którym Zachodem sprzymierzamy się w tej konkretnej sytuacji: z Międzynarodowym Trybunałem Karnym czy z zachodnimi mocarstwami, które ułatwiają – za pomocą pieniędzy, uzbrojenia, nagłośnienia medialnego i immunitetu prawnego – największą tragedię naszych czasów?
Na czym też opiera się ta rzekoma dychotomia między „zachodnią ścieżką” Rumunii a dojściem do władzy skrajnej prawicy? Przecież coraz więcej krajów zachodnich podąża tą drugą drogą. Nacjonalistyczna prawica rządzi obecnie w Austrii, Szwajcarii, Finlandii, Włoszech, Holandii i (ponownie) w Stanach Zjednoczonych; we Francji i Szwecji tworzy i rozbija rządy. Chcieliśmy kraju takiego jak tam i, przynajmniej pod tym względem, prawie nam się to udało. Nawet w instytucjach UE, uznawanych za gwaranta demokracji, sytuacja jest opłakana.
Czerwcowe wybory dały nam najbardziej reakcyjny Parlament Europejski w historii, a Komisja Europejska ma teraz wiceprzewodniczącego z partii Meloni. Frontex, agencja odpowiedzialna za bezpieczeństwo granic UE, jest bezpośrednio odpowiedzialna za tysiące zgonów uchodźców, którzy utonęli w Morzu Śródziemnym w ciągu ostatniej dekady. Skrajna prawica nie musi nawet być u steru, aby jej najbardziej złowrogie polityki były wdrażane przez coraz bardziej zradykalizowaną centroprawicę. Jeśli sięgniemy głębiej, znajdziemy neoliberalny kapitalizm w amerykańskim stylu, który poprzez międzynarodowe fora powojennej amerykańskiej hegemonii (MFW, Bank Światowy, GATT) jeszcze bardziej zwiększył nierówności ekonomiczne – zarówno między krajami, jak i wewnątrz nich.
Parafrazując klasyka, nie można mówić o odrodzeniu skrajnej prawicy, jeśli milczy się na temat neoliberalizmu.
Cała literatura z zakresu nauk społecznych pokazuje związek przyczynowy między brakiem bezpieczeństwa ekonomicznego spowodowanym polityką neoliberalną a sukcesem wyborczym prawicowych populistów – oba te zjawiska są w dużej mierze zjawiskami zachodnimi.
Faszyzm narodził się na Zachodzie, podobnie jak zbrodnie kolonialne i dwie wojny światowe. Państwo, które w ciągu ostatniego półwiecza najechało i zbombardowało więcej krajów niż wszystkie inne razem wzięte, to państwo zachodnie. Przestańmy czekać na barbarzyńców, są z nami od dawna.
Cóż, co to wszystko ma wspólnego z dobrem Rumunii? Możemy odpowiedzieć z dwóch perspektyw.
Zacznijmy od tej normatywnej, która powinna leżeć u podstaw każdej lewicy godnej tej nazwy. Deleuze powiedział w jednym z wywiadów, że bycie prawicowcem to postrzeganie świata najpierw z perspektywy siebie i swojej rodziny, potem z perspektywy swojej klasy społecznej, następnie z perspektywy swojego kraju, a dopiero potem, jeśli masz czas, z perspektywy samego świata. Lewicowe poglądy oznaczałyby zatem perspektywę odwrotną: postrzeganie świata przede wszystkim z perspektywy samego świata, czyli przyjęcie właśnie uniwersalistycznej (co oznacza również antyeuropocentrycznej) perspektywy, która jest częścią chwalebnego dziedzictwa Zachodu.
Jeśli chcemy pozostać w tym normatywnym rejestrze lewicy i uniwersalistycznego humanizmu, musimy potępić nadużycia i zbrodnie wszystkich imperializmów. Oznacza to potępienie Rosji za inwazję na Ukrainę, za ingerowanie w procesy wyborcze w innych krajach, za zabójstwa polityczne na żądanie, za wspieranie brutalnych dyktatorów, takich jak Baszszar al-Asad i inni. Ale oznacza to również potępienie Stanów Zjednoczonych (i ich zachodnioeuropejskich sojuszników, pozornie pozbawionych obecnie jakiejkolwiek geopolitycznej sprawczości) za nielegalne wojny w Afganistanie i Iraku, za wspieranie innych brutalnych dyktatur, takich jak Arabia Saudyjska, za ludobójstwo w Strefie Gazy, które ułatwiają w kluczowy sposób itp.
Z tej normatywnej perspektywy prawidłowe i konsekwentne stanowisko to sprzeciw wobec obu imperialistycznych i agresywnych mocarstw, a nie oportunistyczna lojalność wobec jednego z nich. W kategoriach normatywnych nie ma mniejszego zła między mocarstwami odpowiedzialnymi za rzeź setek tysięcy niewinnych ludzi.
Ale jeśli zamiast tego przyjmiemy pragmatyczną perspektywę typu Realpolitik, jaki jest bezpośredni interes Rumunii w zakresie bezpieczeństwa narodowego?
Odpowiadam: nie dać się wciągnąć w wojnę w Ukrainie. Jeśli chcemy być pragmatyczni, to pragmatycznym wyborem Rumunii jest trzymanie się jak najdalej od tej wojny. A jeśli przyjmiemy, z perspektywy Realpolitik, że logika wielkiej potęgi USA wyjaśnia nielegalne wojny na Bliskim Wschodzie lub 750 baz wojskowych rozsianych po całym świecie, to czy ta sama logika wielkiej potęgi nie wyjaśnia również inwazji Rosji na Ukrainę, aby zapobiec ekspansji konkurencyjnego bloku imperialistycznego?
Podkreślam, mówimy tu o wyjaśnieniach, a nie usprawiedliwieniach. Przy wyjaśnieniach nie ma miejsca na podwójne standardy. W tym kontekście, czy sprzymierzając się z imperialistyczną potęgą (USA), Rumunia nie wpada jeszcze wyraźniej na linię ognia drugiej imperialistycznej potęgi (Rosji)? Paradoksalnie, czy dążąc do powstrzymania rosyjskiego zagrożenia, nie podsycamy tego zagrożenia? Czy nie jest możliwe prowadzenie polityki, w której Rumunia prowadziłaby dyplomację, która ostrożnie balansowałaby między wielkimi mocarstwami? Czy taka dyplomacja jest lepsza nie pomimo, ale właśnie ze względu na naszą wrażliwą pozycję geopolityczną?
To elementarne pytania, ale racjonalna i konstruktywna debata na ich temat stała się praktycznie niemożliwa w sferze publicznej tak spolaryzowanej jak rumuńska. Geopolityczny manicheizm jest tak powszechny i agresywny, że samo postawienie tej kwestii w kategoriach opisanych powyżej spotyka się z oskarżeniami i inwektywami, które tłumią wszelkie możliwości debaty w zarodku (podobnie jak w przypadku innych tematów tabu, takich jak dziedzictwo komunistyczne, przejście na kapitalizm, opodatkowanie bogatych, członkostwo w UE itp.)
Chcemy bronić demokracji przed Călinem Georgescu, ale to właśnie te niedemokratyczne tendencje w społeczeństwie obywatelskim, które demonizują wszelkie odchylenia od dominującego dogmatu, popchnęły wielu w ramiona kogoś takiego jak Georgescu. Skoro i tak są etykietowani jako putiniści za kwestionowanie apetytu na wojnę elit krajowych i zachodnich, to dlaczego nie głosować na kandydata putinowskiego? Oczywiście nie oznacza to, że rozwiązaniem jest narodowo-religijny i faszystowski „suwerenizm” w stylu Georgescu. Oprócz podziwu dla zbrodniarzy wojennych i mistycznych lukubracji, jego wizja społeczno-gospodarcza jest, jak argumentowałem, drobnomieszczańską utopią, w której Rumunia staje się krajem małych i średnich pracodawców wspieranych przez państwo. Nic ta wizja nie wspomina o lepszych płacach i warunkach pracy dla pracowników.
Możemy jedynie wnioskować, że wyzysk i oszczędności będą postępować jeszcze bardziej gwałtownie. Mamy tu do czynienia z głęboko reakcyjnym suwerenizmem, w którym zagraniczni władcy kraju są zastępowani przez władców krajowych. Żaden człowiek ani grupa na lewicy nie może się z tym pogodzić (choć niektórzy to robią, ku swojemu wstydowi).
W tym przypadku wróg mojego wroga nie jest moim przyjacielem – to po prostu kolejny wróg. Lewica, która nie rozumie potrzeby przeciwstawiania się jakiejkolwiek prawicy, czy to nacjonalistycznej, czy neoliberalnej, która nie oferuje alternatywy dla obu, zdradziła swoją własną rację bytu. Ale wielu zwykłych ludzi, którzy w przeciwnym razie rezonowaliby z lewicowym programem gospodarczym, przyciąga suwerenna retoryka, ponieważ jest ona jedyną w głównym nurcie, która odnosi się do ich (częściowo) uzasadnionych skarg. To, że proponowane przez Georgescu rozwiązanie jest błędne, nie oznacza, że zdiagnozowany problem został wymyślony. Zepsuty zegar pokazuje prawidłową godzinę dwa razy dziennie.
Tak, Rumunia zajmuje podrzędne miejsce w UE. Unijna architektura legislacyjna nakłada strukturalne ograniczenia na rozwój krajów peryferyjnych. Fundusze europejskie są niepodważalną, ale poboczną korzyścią.
Są rekompensatą za neoliberalną politykę, która skazuje i tak już niepewne społeczeństwo na wieczną zależność i zacofanie: niskie opodatkowanie bogatych i korporacji, deregulacja rynku pracy i wynikające z niej niskie płace, prywatyzacja własności państwowej, praktyczna niemożność opracowania polityki przemysłowej konkurencyjnej wobec głównych potęg przemysłowych, które od samego początku dyktowały warunki integracji europejskiej, i tak dalej. W kontekście tych neoliberalnych polityk i stosunków władzy w UE, nie możemy być krajem takim jak inne, właśnie dlatego, że „inne” nie są zainteresowane tym, by biedniejsze kraje nadrabiały zaległości. Zamiast tego ma interes w podporządkowaniu biedniejszych krajów w celu wydobycia zasobów finansowych, materialnych i ludzkich.
Weźmy na przykład swobodny przepływ osób, trudną do zaprzeczenia korzyść z członkostwa w UE, z której wielu z nas korzystało. Jest to jednak korzyść warunkowa. Migracja jest przede wszystkim mechanizmem pozyskiwania kapitału ludzkiego z biednych krajów do bogatych – transferu taniej siły roboczej, zarówno poprzez jej gotowość do pracy za niższe płace niż rodzimi pracownicy (w tym znacznie niższe wskaźniki uzwiązkowienia), jak i poprzez sprowadzanie wysoko wykwalifikowanych pracowników (lekarzy, inżynierów itp.), których kwalifikacje zostały już zdobyte w kraju pochodzenia.
Na przykład Wielka Brytania przeznacza coraz mniej środków na szkolenie pielęgniarek właśnie dlatego, że wie, że może sprowadzić pielęgniarki już przeszkolone w innych krajach. Z drugiej strony, emigracja jest zaworem, przez który kraje biedniejsze zmniejszają presję na inwestowanie w miejsca pracy, usługi publiczne i infrastrukturę. Ale jest to również dodatkowe źródło inwestycji zagranicznych w postaci przekazów pieniężnych wysyłanych do domu przez emigrantów: od lat diaspora jest największym inwestorem zagranicznym w rumuńskiej gospodarce (6,5 mld euro w 2023 r., rekord wszech czasów).
Krótko mówiąc, swobodny przepływ ma podwójną funkcję wzmacniania neokolonialnych stosunków między krajami i neoliberalnej polityki strukturalnej w kraju. W przeciwnym razie, tak, wszyscy chętnie przestaniemy stać w kolejkach po wizy. Oczywiście rozwiązaniem nie jest natychmiastowe wyjście z UE.
Dziś w Rumunii nie ma silnej lewicy zdolnej nie tylko do objęcia rządów, ale także do przejęcia sterów projektu emancypacji gospodarczej i geopolitycznej. W konkretnym kontekście, w którym się znajdujemy, opuszczenie UE pod przywództwem Georgescu byłoby głęboko reakcyjne w swej naturze, z absolutnie katastrofalnymi skutkami społeczno-gospodarczymi (jak powiedziałem w poprzednich debatach na ten temat). Nie oznacza to jednak, że powinniśmy unikać otwartej dyskusji na temat poruszonych powyżej kwestii – zarówno pod względem pozycji Rumunii w UE, jak i bardziej ogólnego charakteru UE i zachodnich mocarstw, które chcemy naśladować. Ignorowanie lub minimalizowanie tych kwestii tylko zwiększy atrakcyjność niebezpiecznych szarlatanów, takich jak Georgescu czy Simion.
Subskrybuj kanał YouTube Cross-border Talks! Śledź stronęprojektu na Facebooku i Twitterze! A oto kanał Telegrampodcastu i jego biuletyn Substack!
Podoba Ci się nasza praca? Przekaż darowiznę na Cross-Border Talks lub kup nam kawę!