Korupcja w Parlamencie Europejskim – co z tym zrobić? [WIDEO]
W grudniu ubiegłego roku, po wybuchu serii skandali korupcyjnych, najpierw afery Moroccogate, a następnie Qatargate, członkowie Parlamentu Europejskiego bardzo głośno zapowiadali zero tolerancji dla korupcji. Lewica w Parlamencie Europejskim opublikowała jednak oświadczenie, w którym stwierdziła, że Parlament Europejski nie spełnił swoich obietnic.
О tych kwestiach, a także o tym, jak powinna wyglądać prawdziwa walka z korupcją i jak sprawić, by polityka służyła zwykłym pracownikom, Małgorzata Kulbaczewska-Figat i Władimir Mitew z Cross-Border Talks rozmawiali z europosłem Marcem Botengą, członkiem klubu Lewicy i Partii Pracowników Belgii.
Myślę, że wszyscy chcemy, aby nasi przedstawiciele byli uczciwi i pracowali dla naszego wspólnego dobra. Skąd zatem kolejne skandale korupcyjne w Parlamencie Europejskim i jak można wyeliminować z niego korupcję? Czy Parlament Europejski rzeczywiście walczy obecnie z korupcją? A jeśli stosowane środki są zbyt ograniczone, to dlaczego?
Myślę, że jest to problem strukturalny. Chodzi mi o to, że musimy oczywiście dokonać rozróżnienia między korupcją, która jest nielegalna, a metodami wywierania wpływu, w tym wpływami korporacyjnymi, które mogą być w pełni i całkowicie legalne, ale które oczywiście nie są tym, czego obywatele chcą lub oczekują od swoich przedstawicieli.
W przypadku nielegalnej korupcji jest to bardzo proste. Niektóre z zarzutów, które zostały postawione w ramach Qatargate, kojarzą się z filmami o mafii. Widzimy torby z pieniędzmi i myślimy o najprostszej, banalnej korupcji. Są to praktyki, które są oczywiście nielegalne i muszą być zwalczane przez organy ścigania. Możemy i powinniśmy zagwarantować jak najpełniejszą przejrzystość w tym zakresie. Ale to tylko część historii.
Inna sprawa to legalne formy wpływu i kultura pieniądza wewnątrz instytucji europejskich. W tym punkcie poglądy lewicy i politycznego głównego nurtu rozchodzą się. I jest to problem strukturalny, ponieważ ludzie, którzy są zaangażowani w instytucje, nie uważają za dziwne, że przez ich ręce lub konta przechodzą sumy pieniędzy, jakich przeciętny obywatel nie zarobi przez całe życie. Istnieje toksyczna kultura pieniądza. Deputowany ma bronić interesów ludzi, którzy z trudem wiążą koniec z końcem do końca miesiąca. Ale jak może ich naprawdę reprezentować, jeśli ma nie tylko bajecznie wysoką pensję, ale także możliwość uzyskania wielu korzyści, dodatków, z których niektóre są legalne, a niektóre nielegalne?
Są posłowie do Parlamentu Europejskiego, którzy zarabiają na zewnątrz parlamentu więcej, niż w nim samym. Zarabiają do 100, 200 000 euro lub nawet więcej rocznie dzięki dodatkowym zajęciom, ponieważ zasiadają w zarządzie jakiejś korporacji finansowej lub prowadzą inną dodatkową działalność w sektorze prywatnym. Czy jest to legalne? Oczywiście, że tak. Tyle, że powstaje pytanie: kogo tak naprawdę reprezentujesz? Obywateli, czy firmę, dla której pracujesz, a która w pełni legalnie płaci ci 100 000, 200 000 euro rocznie?
Jako lewica mówiliśmy, że musimy zerwać z tak pojmowaną kulturą pieniądza. Kultura ta sprawiła, że wielu europosłów żyje dziś raczej jak europejska burżuazja, a nie jak większość obywatelek i obywateli Europy.
Czy Parlament Europejski idzie w zwalczaniu korupcji wystarczająco daleko? Nie. Powiem krótko, dlaczego. W grudniu 2022 r., u szczytu skandalu, Parlament Europejski przyjął bardzo stanowczą rezolucję zawierającą szereg ważnych środków dotyczących przejrzystości. Nieco później pojawiła się propozycja przewodniczącej Parlamentu Europejskiego, Roberty Metsoli, znacznie bardziej ograniczona. Część środków zaproponowanych w grudniowej rezolucji zniknęło. Ponadto dyskusje o tej propozycji w znacznej mierze odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Proponowane środki, które zostały przegłosowane zdecydowaną większością głosów w grudniu, zostały rozwodnione i osłabione. Zamiast koncentrować się na toksycznej kulturze pieniądza i wpływach korporacji, dokonano zdecydowanej zmiany w kierunku wąskiego skupienia się na stronach trzecich, krajach trzecich próbujących wpływać na politykę europejską. Jest to oczywiście część dyskusji, ale powinna być ona znacznie szersza. Powinna dotyczyć nielegalnych, legalnych, ale nielegalnych sposobów wywierania wpływu przez wiele europejskich korporacji na europejskich członków Parlamentu.
Mówicie: lobbing korporacyjny nie zostanie odpowiednio uregulowany i uregulowany, nie będzie odpowiedzialności, nie będzie uczciwości w Parlamencie Europejskim. Co masz na myśli mówiąc o regulacji? Jak to sobie wyobrażasz?
Potrzebujemy absolutnej przejrzystości co do tego, z kim się spotykamy. Jak obecnie wygląda sytuacja? Posłowie do PE, którzy pracowali nad sprawami dotyczącymi zdrowia, sprawami farmaceutycznymi, nie zadeklarowali ani jednego spotkania z przemysłem farmaceutycznym lub zrobili to dopiero niedawno. Byłbym bardzo zaskoczony, gdyby rzeczywiście nie spotkali się z ani jedną osobą z branży farmaceutycznej. Musimy jasno powiedzieć, że kiedy pracujesz nad określonym tematem i spotykasz się z lobbystą z branży, musi to być jawne. Postawmy sprawę jasno. Żadnych ukrytych spotkań, żadnych „zapomnianych” spotkań. Wszystko musi być jawne.
Po drugie, musimy sprawdzić, w jakim stopniu możemy ograniczyć obecność lobbystów w Europarlamencie lub nawet ich stąd wykluczyć. Dyrektor generalny firmy Pfizer odmówił przybycia do Parlamentu Europejskiego w celu wyjaśnienia, co tak naprawdę wydarzyło się podczas negocjacji w sprawie umów dotyczących szczepionek. Było to upokorzenie dla Parlamentu Europejskiego, a mimo to lobbystów Pfizera nie wyrzucono z PE. Pytam: dlaczego nie? Dlaczego nie możemy ich wykluczyć? Oni nas nie szanują. Nie okazują nam podstawowego szacunku, nawet po tym, gdy zdobyli kontrakty na duże pieniądze.
Powinniśmy zakazać pracy na boku, powiedzmy to jasno. W zeszłym miesiącu Parlament Europejski dwukrotnie zgłosił poprawkę w tej sprawie i została ona przyjęta. Parlament Europejski był dwukrotnie wzywany do zakazania deputowanym podejmowania dodatkowych prac. Dlaczego tego nie zrobimy? W Parlamencie Europejskim jest coś bardzo dziwnego: głosujesz za czymś, ale potem to nie jest wdrażane w życie. Wzywamy: zróbmy to!
Powinniśmy również wprowadzić dłuższy okres przejściowy, aby uniknąć mechanizmu drzwi obrotowych, by eurodeputowany po zakończeniu kadencji nie mógł szybko przejść do międzynarodowej korporacji. Musimy wprowadzić okres karencji, który będzie znacznie dłuższy niż obecnie. Uważam również, że musimy po prostu obniżyć wynagrodzenia europosłów. Obecnie otrzymują oni wynagrodzenie netto w wysokości około 7500 euro. Do tego dieta: przychodzisz do Parlamentu, podpisujesz listę obecności i inkasujesz dodatkowe 350 euro dziennie. W skali miesiąca, bez wydatków na biuro i inne podobne rzeczy, wychodzi około 12 000-13 000 euro miesięcznie. Nieważne, jaki kraj się reprezentuje – ta kwota nie ma nic wspólnego ze średnią pensją pracownika. Kiedy tyle zarabiasz, po prostu nie możesz zrozumieć, co to znaczy, gdy rosną ceny gazu, co to znaczy, gdy rosną ceny w supermarketach. Nawet nie wyobrażasz sobie ludzi zastanawiających się: czy nadal mam wystarczająco dużo pieniędzy, aby dotrwać do końca miesiąca? To ma na Ciebie wpływ. Nie uważasz tych spraw za pilne.
Musimy obniżyć te wynagrodzenia. Dotyczy to również Komisji Europejskiej. Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, otrzymuje około 30 000 euro miesięcznie. Są to kwoty, które całkowicie oddzielają nas od zwykłych ludzi, klasy pracującej.
Jak sprawić, by głosy obywateli były słyszalne w Europie? Jak możemy wymusić na europosłach, żeby zajmowali się tym, co jest ważne dla nas?
Przypomnijmy sobie, co się stało, gdy nastąpiła mobilizacja pracowników portów w całej Europie, od północy po południe. Porty strajkowały przeciwko planom liberalizacyjnym Komisji Europejskiej. Pracownikom udało się powstrzymać plany liberalizacji i prywatyzacji niektórych usług portowych. To ważne zwycięstwa. To samo stało się, gdy pracownicy Ryanair zjednoczyli się w całej Europie i rozpoczęli strajk w 7 lub 8 krajach. Wtedy ludzie w instytucjach europejskich zdecydowali: musimy ich wysłuchać, sprawa jest poważna.
Jeśli więc obywatele, pracownicy chcą być wysłuchani na szczeblu europejskim, konieczna jest mobilizacja. Dobrze, jeśli nastąpi w jednym kraju, ale najlepszym sposobem byłoby zrobienie tego w wielu krajach razem. Europejski strajk w wielu krajach, europejska demonstracja lub krajowe demonstracje w tym samym czasie – to naprawdę może przełamać tę europejską bańkę, w której rozmawiają ze sobą ciągle ci sami ludzie.
Porozmawiajmy o lewicowym spojrzeniu na walkę z korupcją. Często retoryka antykorupcyjna kojarzy się z partiami liberalnymi, z miejską klasą średnią, biznesem. Jakie nowe spojrzenie, nowe metody może tu wnieść lewica?
Liberalna wizja walki z korupcją koncentruje się głównie na otwieraniu rynku: ułatwianiu i zabezpieczaniu możliwości zawierania umów, przejrzystości w relacjach między dużymi firmami, bankami i tak dalej.
A my potrzebujemy ludzi reprezentujących ludzi. Potrzebujemy ludzi z klasy robotniczej, reprezentujących klasę robotniczą. Musimy upewnić się, że kiedy mówimy o walce z korupcją, mówimy o interesach. Zadawajmy pytanie: czyich interesów bronisz? Wiele osób, które walczą z korupcją z prawicowej lub liberalnej perspektywy, nie ma problemu ze wspieraniem interesów międzynarodowych firm, o ile odbywa się to zgodnie z prawem. My, działając z perspektywy lewicy i klasy robotniczej, chcemy zapewnić, że interesy klasy robotniczej zostaną wysłuchane. Musimy budować taką kulturę polityczną, która zmusza polityków do słuchania pracowników.
Można to zrobić, jak już powiedziałem, poprzez mobilizację, strajki, bezpośrednią presję. Należy to również zrobić poprzez wprowadzenie przedstawicieli klasy robotniczej do parlamentu. W wielu krajach europejskich parlamenty są pełne tzw. liberalnych profesjonalistów. To ludzie wolnych zawodów, często wywodzący się z wysokich kręgów biznesu. Eurokomisarz Thierry Breton był dyrektorem generalnym francuskiej firmy międzynarodowej tuż przed tym, jak został komisarzem. Interesy korporacji są w całkowicie legalny sposób bardzo dobrze reprezentowane przez tych ludzi.
Jak narzucić politykę korzystną dla klasy robotniczej? Potrzebujemy do tego ludzi, którzy są blisko klasy robotniczej, a nie blisko burżuazji. Uważam, że obniżenie wynagrodzeń ma fundamentalne znaczenie. Potrzebujemy ludzi, którzy idą do polityki, ponieważ chcą walczyć o interesy zwykłych pracowników, a nie o własną karierę i pensję. Musimy upewnić się, że ludzie obejmujący urzędy publiczne robią to z przekonania i dla sprawy klasy pracującej. Przejrzystość jest ważna, kontrole są ważne. Ale nigdy nie popełniajmy błędu, zapominając o tym, że oprócz stuprocentowej, oczywistej korupcji są inne metody wywierania wpływów.
Musimy zadawać pytania typu: o czyje interesy walczysz? Czyich interesów bronicie? Składacie tę poprawkę. Ta poprawka bezpośrednio broni interesów przemysłu farmaceutycznego i jest skierowana przeciwko ludziom, którzy potrzebują bardziej przystępnych cenowo leków. Poprawka ta ułatwia spekulacje w sektorze bankowym lub rolnym. Tak więc bronicie interesów wielkich korporacji i występujecie przeciwko rolnikom, przeciwko ludziom, którzy chcą być pewni, że ich oszczędności złożone w banku są bezpieczne. To naprawdę ważne, aby pokazać, że istnieje wspólnota interesów między politykami głównego nurtu i establishmentem biznesowym. Musimy rozbić tę wspólnotę interesów na wiele różnych sposobów, które wymieniłem.
Myślę, że jeśli będzie się kierować wizją opartą na analizie interesów i nieustannie pytać, czyich interesów klasowych naprawdę bronimy, to będziemy mieć silną, globalną, lewicową narrację.
Z korupcją wiąże się jeszcze jedna sprzeczność polityczna. Premierem Bułgarii przez wiele lat był Bojko Borisow, którego problemy z korupcją były rzeczą oczywistą. Równocześnie Borisow był w bardzo dobrych stosunkach z Komisją Europejską Jeana-Claude’a Junckera. Partia Europejskiej Lewicy sponsorowała badanie o nazwie Binding The Guardian. Jego autorka, Albena Azmanowa, przekonywała, że Komisja Europejska tolerowała lub wręcz wspierała nadużycia rządów w Bułgarii. Moje pytanie brzmi: co się dzieje, gdy z powodów politycznych niektóre reżimy, politycy lub praktyki korupcyjne są tolerowane, bo związani z nimi politycy dostarczają głosów odpowiedniej frakcji w PE?
Jest to problem, który można zaobserwować w wielu dziedzinach polityki. Dużo rozmawialiśmy ostatnio w Parlamencie Europejskim o polityce międzynarodowej lub polityce zagranicznej. Unia Europejska mówi, że bronimy praw człowieka, demokracji, prawa międzynarodowego. W wielu krajach mówi się: nakładamy sankcje na Rosję, ponieważ narusza ona prawo międzynarodowe. To jasne! A jednocześnie Izrael narusza prawo międzynarodowe od dziesięcioleci. I nie ma żadnych sankcji. Nie ma prawie żadnej reakcji.
Mówimy, że nie chcemy importować gazu ani ropy z krajów, które prowadzą wojny. Azerbejdżan był zaangażowany w konflikt zbrojny z Armenią. Mimo to Unia Europejska mówi: będziemy importować więcej gazu z Azerbejdżanu. Arabia Saudyjska toczy wojnę w Jemenie, a my importujemy ropę z tego kraju.
Dlaczego o tym mówię? Ponieważ o tych „preferencjach” czy „wyjątkach” od zasady decydują interesy. Unia Europejska uważa, że jej interesy związane ze wspieraniem Izraela są ważniejsze niż przestrzeganie prawa międzynarodowego. Istnieje wiele przykładów podwójnych standardów, w których ostateczne działania zależą nie od wielkich wartości, ale od konkretnych interesów. W moim przekonaniu nie możemy handlować gazem i ropą z krajami, które wszczynają konflikty zbrojne, kolonizują i nielegalnie okupują nieswoją ziemię. Na razie panuje ładna retoryka obrony wartości, ale w praktyce chodzi o interesy, interesy gospodarcze.
Inny przykład podwójnych standardów. Jako Lewica, próbowaliśmy włączyć do porządku obrad kwestię tłumienia demonstracji we Francji. Spotkało się to z odmową. Nie mogliśmy mówić o tłumieniu demonstracji we Francji, podczas gdy jeśli to samo dzieje się w innym kraju, jest to ważny temat w Parlamencie Europejskim. Odmówiono nawet debaty nad wnioskiem, co pokazuje, że czyjeś interesy zostałyby naruszone.
Niektórzy politycy są za blisko interesów korporacyjnych, dzieją się rzeczy, które są nie do przyjęcia. Dają sobie przywileje. Nie powinni na przykład mieć prawa do bardzo drogich podróży. Codziennie pracujemy nad ujawnianiem tych skandali, to ważna część naszej działalności. Równocześnie mówimy, że alternatywa jest możliwa.
Powiedziałeś, że zazwyczaj w parlamentach lub rządach wielki biznes jest nadreprezentowany. Władze te są również powiązane z komunikacją z instytucjami europejskimi i absorpcją funduszy europejskich. W przypadku Bułgarii mamy do czynienia z rosnącymi nastrojami antyeuropejskimi lub antyzachodnimi. Prawdopodobnie jednym z powodów jest to, że europejskie pieniądze w rzeczywistości nie przynoszą korzyści zwykłemu cżłowiekowi. Pytanie brzmi więc, co można zrobić, aby europejskie pieniądze docierały głębiej do społeczeństw na peryferiach UE?
Myślę, że to szersze pytanie. Europejskich pieniędzy nie rozdaje się za darmo. Wiążą się z nimi żądania reform, poszerzania rynku wewnętrznego opartego na konkurencji. A w konkurencji wygrają silniejsi, nie jakościowo najlepsi.
Widzieliśmy, że niektóre kraje, które można nazwać peryferiami Europy, osłabiły swój przemysł. Stały się peryferiami innych państw. Niemcy odegrały w tym dużą rolę. Wiele krajów Europy Południowo-Wschodniej stało się zapleczem gospodarki niemieckiej. Kiedy narzuca się logikę rynkową i konkurencję jednych z drugimi, jest to nieuniknione. Przyczyniły się do tego również środki oszczędnościowe, które zostały narzucone wielu krajom. Wzmocniono tylko firmy, które wykorzystują to, by obniżyć płace i nastawić jedną grupę pracowników przeciwko drugiej. I dopiero w tym kontekście pojawiają się fundusze europejskie, które przeznacza się na ten czy inny problem.
Co się dzieje dalej? Ludzie widzą, że europejskie pieniądze idą na budowę mostu, ale niekoniecznie będą zadowoleni. Most to dobra rzecz, ale jeśli w tym samym czasie nie znajdujesz pracy lub znajdujesz kiepską robotę, jeśli Unia Europejska pozwala ci pracować 400 godzin dodatkowo bez wynagrodzenia, jak na Węgrzech… Jeśli widzisz, że przechodzą rozwiązania w interesie dużych korporacji, niemieckich lub innych, jeśli widzisz, że twój sektor bankowy jest przejmowany przez zagraniczne banki (jak to się stało na południu Europy)… Jeśli widzisz, gdzie trafiają inwestycje, zdajesz sobie sprawę, że te fundusze tego nie zrekompensują.
Poparcia dla integracji europejskiej nie buduje się na takich podstawach. Wielu pracowników z krajów takich jak Polska czy kraje bałtyckie szuka pracy w Niemczech, Francji, Holandii, Belgii. To nie jest przypadek. Wynika to z polityki gospodarczej i konkurencji, ponieważ w tej sferze nie ma integracji europejskiej – jest konkurencja, która koncentruje władzę w niektórych ośrodkach. Jeśli więc chcemy to przełamać, jeśli chcemy większej solidarności, to naprawdę musimy spojrzeć na wspólny interes pracowników z Belgii, Francji, Bułgarii czy Polski, aby zerwać z mechanizmem, który stawia jednych przeciwko drugim, aby na przykład obniżyć płace.
Przyniosłoby to dynamikę zupełnie innej Europy. Nie dzisiejszej Europy, która mówi: damy wam trochę pieniędzy, ale w zamian musicie sprywatyzować to i to, obniżyć płace i być bardziej konkurencyjni. Byłaby to Europa, która powiedziałaby: chcemy podnieść płace, równać w górę, a nie przenosić miejsca pracy tam, gdzie można zapłacić mniej. To wymaga europejskiej solidarności, prawdziwej europejskiej solidarności. Wymaga to współpracy. Wymaga to funduszy europejskich na znacznie wyższym poziomie, zwłaszcza teraz, w związku z transformacją klimatyczną czy transformacją cyfrową.
Unia Europejska zliberalizowała zasady pomocy państwowej, ale niektóre kraje, te zamożniejsze, były w stanie udzielić biznesowi większej pomocy niż inne. Więc nawet to zwiększa nierówności także wewnątrz Unii Europejskiej. Chodzi o fundamentalną dynamikę rynku wewnątrz Unii Europejskiej, która zwiększa nierówności i kieruje całą władzę wciąż w te same miejsca.
Subskrybuj kanał Cross-border Talks! Subskrybuj stronę projektu na Facebooku i Twitterze! Zajrzyj na nasz kanał na Telegramie i do newslettera Substack!
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj zespół Cross-Border Talks lub postaw nam wirtualną kawę!