Cristian Bolotnicov: Mołdawia tak naprawdę nie zastanawia się, czy odejść od neutralności [WIDEO]
Cristian Bolotnicov, mołdawski dziennikarz i historyk dołącza do Rozmowy Transgranicznej (Cross-Border Talk) o bieżących kwestiach politycznych i społecznych dotyczących Republiki Mołdawii. Omawiamy rozgłos wokół nadchodzącego prounijnego Zgromadzenia Narodowego, które zapowiedziała prezydent Maia Sandu; zastanawiamy się, na ile udało jej się zmodernizować kraj. Wraca wątek oligarchii i roli takich osób jak Ilan Shor i Vlad Plahotniuc. Poruszamy też kwestię stosunku mołdawskich mniejszości rosyjskojęzycznych do ostatnich wydarzeń w kraju, w tym uznania, że językiem urzędowym Mołdawii jest rumuński. Pytamy o rolę Rumunii i Polski jako partnerów Mołdawii w modernizacji kraju oraz o to, czy Mołdawia rozważa na serio rezygnację ze statusu państwa neutralnego.
Pełna transkrypcja polska jest dostępna pod nagraniami audio i wideo w języku angielskim.
Władimir Mitew: Witamy w kolejnym odcinku Rozmów Transgranicznych, w którym kontynuujemy śledzenie tego, co dzieje się w szeroko rozumianym regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Dziś naszą uwagę skierujemy na Republikę Mołdawii. W ostatnim czasie na wschodniej flance NATO miało miejsce wiele działań dyplomatycznych, a Polska i Rumunia prowadziły bardzo aktywną politykę zagraniczną. Wiele z tych ruchów było związanych z Republiką Mołdawii, kraj, w którym utrzymują się mocne intensywne sprzeczności polityczne. Mołdawia może zbliżać się do obozu zachodniego, ale ten proces nie odbywa się bez oporu. Do naszej dyskusji dołączył Cristian Bolotnicov, który jest dziennikarzem i historykiem. Pracuje dla portalu Agora.md, medium młodych i nowoczesnych ludzi z Republiki Mołdawii. Witamy w programie, Cristian. Dziękuję, że do nas dołączyłeś.
Małgorzata Kulbaczewska-Figat: Witam wszystkich. Zanim zadam to pytanie, proszę wszystkich, którzy nas słuchają lub oglądają, aby zasubskrybowali profil Cross-Border Talks, aby nie przegapić żadnego odcinka. Jesteśmy dostępni na platformach dźwiękowych, takich jak SoundCloud czy Spotify, a także na YouTube.
Dziś rzeczywiście będziemy rozmawiać o Republice Mołdawii, państwie, które za każdym razem, gdy pojawia się w polskich mediach, jest zwykle przedstawiane jako swego rodzaju rozdroże. Większość jego obywateli patrzy z nadzieją na Zachód, prozachodnia jest też pani prezydent Maia Sandu oraz rząd, który zresztą tworzy jej partia. Mamy też w Mołdawii także mniejszości, które wciąż, mimo wszystko, patrzą na Rosję z pewnego rodzaju nostalgią i nadzieją. Prezydent Mołdawii wzywa obywateli do potwierdzenia proeuropejskiej orientacji i poprosiła obywateli Mołdawii o stawienie się w Kiszyniowie 21 maja podczas zgromadzenia. Nazwała to wydarzenie Wielkim Zgromadzeniem Narodowym, co jest wyraźną aluzją do niektórych przełomowych momentów w historii Mołdawii, takich jak masowe zgromadzenie z 27 sierpnia 1989 r., kluczowa data we współczesnej historii Mołdawii. Chciałabym zapytać, czego spodziewasz się po tym wydarzeniu i jaka może być na nie reakcja Europy? Jak realistyczne są europejskie ambicje Mołdawii i jak popularny jest ten proeuropejski, prozachodni nurt w mołdawskim społeczeństwie?
Zacznę od tego, że po pierwsze, kiedy mówimy Mołdawia, mamy na myśli państwo, które istniało w średniowieczu. Kiedy mówimy o Republice Mołdawii, mówimy o państwie-następcy radzieckiej Mołdawii, z tymi samymi granicami, tym samym terytorium.
Wielkie Zgromadzenie Narodowe – tak, użycie tego terminu jest bardzo ważne. Zapowiadając to wydarzenie, prezydent Sandu wydała oświadczenie, w którym powiedziała, że po raz pierwszy zwróci się do wszystkich Mołdawian. Wcześniej przemawiała już w ten sposób do narodu, ale teraz te słowa padły w czasach szczególnych. Mołdawianie są bardzo zaniepokojeni wojną na Ukrainie i stanem gospodarki. Jeśli pada nazwa Wielkie Zgromadzenie, to znaczy, że władze liczą na przełom. Pierwsze Wielkie Zgromadzenie Narodowe odbyło się 31 sierpnia 1988 roku, po nim władze radzieckie zgodziły się na wprowadzenie języka rumuńskiego, lub jak to nazywano, mołdawskiego zapisywanego alfabetem łacińskim, jako urzędowego. Drugie Wielkie Zgromadzenie Narodowe odbyło się 27 sierpnia 1991 roku i po nim Mołdawia ogłosiła niepodległość. Było to po zamachu stanu, nieudanej próbie uratowania Związku Radzieckiego.
Czego spodziewam się po tym wydarzeniu? Jako dziennikarz spodziewam się zobaczyć, jak popularna jest na ten moment Maia Sandu. Ostatnie dwa lata były dość trudne dla niej i dla jej rządu. Wysoka inflacja, wojna na Ukrainie, a także protesty zaaranżowane przez prorosyjską oligarchię… Ten ruch Mai Sandu jest wyzwaniem dla jej partii i administracji prezydenckiej, by spróbować zjednoczyć wszystkie siły polityczne, które opowiadają się za integracją europejską. Wezwała nawet do podpisania paktu, dokumentu, który miałyby podpisać wszystkie partie polityczne w Mołdawii, bez względu na to, czy są prorosyjskie czy proeuropejskie, zobowiązując się, że zgodzą się co do ogólnego celu polityki zagranicznej kraju – integracji europejskiej. Ale niestety nie jest to realne. Europejskie ambicje Mołdawii pozostają aktualne przy obecnym rządzie. Ale nie wiemy, co będzie po 2025 roku, kiedy do władzy może dojść ktoś inny.
W społeczeństwie mołdawskim istnieje znaczna proeuropejska większość. Według ostatnich badań opinii publicznej około 58% Mołdawian popiera integrację europejską i jeśli spojrzeć na to w perspektywie ostatnich 10-15 lat, to jest to stabilna większość. Myślę więc, że już same wyniki sondaży stanowią potwierdzenie popularności prezydenta i idei integracji europejskiej Mołdawii.
Wspomniałeś już o kwestiach związanych z sytuacją wewnętrzną w Mołdawii. Czy mógłbyś nam powiedzieć, jak zmieniła się Mołdawia po 24 lutego 2022 roku? Jak rosyjska inwazja na Ukrainę wpłynęła na twój kraj? Jakie były konsekwencje napływu uchodźców do Mołdawii? Czy mógłbyś powiedzieć nam coś więcej?
Wojna w Ukrainie wiele zmieniła w naszym kraju. To był pierwszy raz, kiedy Mołdawia naprawdę i bezpośrednio skonfrontowała się z Rosją w niektórych kwestiach. Wojna na Ukrainie przyniosła Mołdawii również bardzo wysoką inflację, która zrujnowała siłę nabywczą większości Mołdawian.
Co do uchodźców – nie było z nimi większego problemu. Zaakceptowaliśmy ich. Staramy się im pomóc. W społeczeństwie panuje w tej sprawie jedność. To była rzadka demonstracja jedności w mołdawskim społeczeństwie – każda partia, od prawej do lewej, od prorosyjskiej do proeuropejskiej czy prorumuńskiej, starała się pomóc. I to była bardzo dobra rzecz. Mołdawska dyplomacja ukuła nawet hasło: jesteśmy małym krajem o wielkim sercu. Nawiązywano w ten sposób do uchodźców i faktu, że w pewnym momencie, chyba w kwietniu lub maju 2022 roku, mieliśmy największą liczbę uchodźców na mieszkańca w Europie. Nie widziałem żadnych problemów z ukraińskimi uchodźcami. Były pewne próby ze strony prorosyjskich partii ekstremistycznych, aby zdyskredytować całą ideę pomocy Ukraińcom. Ale to nie chwyciło.
Równocześnie niewiele się zmieniło, jeśli chodzi o myślenie Mołdawian o wojnie na Ukrainie. Pamiętam, że jeden z moich kolegów przeprowadzał w zeszłym roku wywiady w tych regionach Mołdawii, gdzie mieszkają Ukraińcy i Rosjanie. Większość z nich twierdzi, że wybuch otwartej wojny to wina Ukrainy lub że Rosja nie jest jedynym winnym w tej sprawie.
Kolejną zmianą spowodowaną wojną jest to, że europejska orientacja Mołdawii jest teraz mocniej zagwarantowana. Jest to jedyny sposób, w jaki Mołdawia może istnieć i mieć możliwość rozwoju. Ale w tym samym czasie musimy stawić czoła wielu kryzysom: pandemicznemu,uchodźczemu, energetycznemu, ceny gazu wzrosły 6 lub 7 razy. Teraz płacimy około 1,5 euro za metr sześcienny gazu i tak dalej. To największe zmiany, jakie widzimy w Mołdawii po roku i kilku miesiącach od rozpoczęcia wojny.
Przed administracją kierowaną przez Maię Sandu stoi jeszcze jedno wyzwanie. Sandu doszła do władzy w kraju, który przez długie lata był rządzony przez oligarchę z tylnego siedzenia. Mołdawia była określana jako państwo upadłe ze względu na ogromny wpływ, jaki na każdy aspekt działania państwa miał Vladimir Plahotniuc. W jakim stopniu ludzie Mai Sandu zdołali uzdrowić sytuację, zmodernizować kraj?
To jest największy problem.W 2019 roku, po utworzeniu koalicji partii europejskich i prorosyjskich, która pozwoliła odsunąć Plahotniuka od władzy, parlament przyjął oświadczenie, w którym stwierdził, że Mołdawia jest państwem opanowanym przez oligarchów. Od tego czasu prezydent, administracja i większość parlamentarna mają duży problem: nie mogą znaleźć ludzi chętnych do pracy w mołdawskich strukturach państwowych, czyli do zmiany systemu.
Większość ludzi, którzy z Mołdawii wyjechali, nie chce teraz wracać i pracować za niskie wynagrodzenie. Pewna grupa osób została i pracuje nad naprawą państwa, ale nie ma gwarancji, że im się to uda.
Jednym z przykładów jest wymiar sprawiedliwości. Jest on wyjątkowo skorumpowany. Był jednym z obszarów najsilniej kontrolowanych przez oligarchów i widzieliśmy to od początku procesu wstępnej weryfikacji sędziów, jaką prowadzono po 2019 r. Sędziowie podjęli kilka bardzo kontrowersyjnych decyzji, w tym o uwolnieniu z aresztów niektórych oligarchów lub ich przyjaciół. Ale jednocześnie przyjęli kilka decyzji korzystnych dla państwa, takich jak renacjonalizacja lotniska w Kiszyniowie, które należała do jednego z oligarchów.
Pierwsza weryfikacja sędziów pokazała, że tylko około 20% sędziów przeszło ten antykorupcyjny test. Wszyscy oni orzekają w sądach najniższego szczebla. Pierwszej weryfikacji nie przeszedł nikt z sądów drugiej instancji czy z Sądu Najwyższego! Sąd Najwyższy po prostu nie może działać, ponieważ większość sędziów zrezygnowała. Nie powiedzieli dlaczego, ale w Mołdawii dobrze wiemy, że zrezygnowali, ponieważ nie chcą być weryfikowani. Nowe prawo przewiduje, że jeśli nie uzyskają pozytywnej oceny, zostaną wydaleni z wymiaru sprawiedliwości. Mogą stracić wszystkie przywileje. Decydują się więc odejść sami.
Jest to dość duże wyzwanie, ponieważ rząd nie ma wystarczającej liczby ludzi, aby wprowadzić zmiany lub nie daje wystarczających gwarancji osobom, które chcą zmienić system. Wielu sędziów pamięta, co stało się w 2019 r., kiedy kilku sędziów próbowało oczyścić system, ale proeuropejski rząd poniósł porażkę. Oligarchowie wrócili, a sędziowie zostali zmarginalizowani. Teraz nie chcą angażować się w coś takiego – jest to wyzwanie dla nich, a także dla rządu, ponieważ nie mają wystarczającego wsparcia i nie chcą powtórzyć doświadczenia, które mieli w 2019 roku. A z drugiej strony zmiany w sądownictwie i w administracji nadal są oczekiwane przez społeczeństwo.
Walka z korupcją to wciąż bardziej słowa niż fakty. Większość skorumpowanych ludzi trafia do aresztów, ale po kilku miesiącach wracają do życia publicznego, jakby nic się nie stało. Modernizacja kraju jest również wyzwaniem, ponieważ większość pieniędzy, które należy zainwestować w projekty infrastrukturalne, musi zostać wydana na projekty takie jak rekompensaty dla obywateli za wysokie ceny prądu i gazu w okresie zimowym. Ceny są bardzo wysokie, a rząd zaoferował rekompensaty dla ludzi i niektórych firm. Po prostu nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy na rozwój i modernizację. Większość pieniędzy jest pożyczana z rynku wewnętrznego lub z funduszy międzynarodowych, więc dość trudno jest zrealizować tę misję.
Mam jeszcze jedno pytanie, zanim przekażę mikrofon Władimirowi. Ilan Shor został już dwukrotnie wspomniany w tej rozmowie, a ja zadaję sobie to pytanie: Jak ktokolwiek może zaufać temu człowiekowi, który teraz organizuje protesty przeciwko rządowi? Jak ludzie mogą słuchać jego wezwań do demonstracji przeciwko Mai Sandu, skoro wiedzą, jaka była rola Shora w mołdawskiej polityce, jaka była jego rola w skandalu związanym z kradzieżą ogromnej sumy z systemu bankowego? Chciałam zapytać o mołdawskie protesty i ludzi, którzy w nich uczestniczą. Jak powszechny jest to ruch i jaka jest motywacja jego uczestników?
Musimy zrozumieć, kim są ci ludzie. Jeśli spojrzymy na niektóre zdjęcia z protestów, zobaczymy, że większość z nich to osoby starsze lub młodsze z obszarów wiejskich. Są to głównie biedni ludzie, którzy mają niskie emerytury, niskie płace lub w ogóle nie pracują, mają niskie wykształcenie albo nie mają żadnego. To nie tak, że mu wierzą. Oni nie mają innych możliwości zarabiania pieniędzy. Zarobienie 20 euro za podróż do Kiszyniowa, a do tego darmowe jedzenie – to dla nich całkiem niezły interes. Dlatego wiele osób uczestniczy w protestach. Ostatniej jesieni, gdy pod parlamentem stało tzw. Miasteczko Wolności, chętnych było jeszcze więcej. Krążyły plotki, że Shor płacił około 100 euro za jedną noc w namiotach. To dość duża kwota dla Mołdawian, którzy mieszkają na obszarach wiejskich, które są bardzo biedne i gdzie nie ma żadnej pracy.
Zimą protesty na chwilę przerwano, a organizatorzy twierdzili, że to dlatego, że jest po prostu zimno na uliczne działania. Ale najprawdopodobniej prawdziwą przyczyną był fakt, że prokuratorzy skonfiskowali organizatorom fundusze. Kilka banków i prokuratorzy twierdzą, że skonfiskowali pieniądze, które zostały dosłownie przeniesione w torbie, czarnej torbie, która jest symbolem korupcji w Mołdawii. Teraz krążą plotki, że Shor znów ma pieniądze, ponieważ finansuje go Rosja. Fakt, że ludzie są opłacani, został również udowodniony przez prokuratorów i śledztwo przeprowadzone przez mołdawskich dziennikarzy piszących o ewolucji ruchu protestu.
Teraz Ilan Shor został zaocznie skazany na więzienie. Musimy poczekać na kolejny ważny moment, który nadejdzie, jak sądzę, w ciągu 2 lub 3 tygodni, kiedy Sąd Konstytucyjny będzie dyskutował, czy jego partia zostanie zdelegalizowana w Mołdawii. Będzie to pierwsza decyzja w podobnej sprawie. Potem, jak sądzę, w zależności od decyzji sądu, partia zostanie zwyczajnie zdelegalizowana, a jej działacze wykluczeni z polityki. Zobaczymy, co będzie dalej. Ale teraz mogę powiedzieć tylko tyle: kto ma wystarczająco dużo pieniędzy, ten zorganizuje protest w Mołdawii. Krążą również pogłoski, że Plahotniuc również próbuje wrócić do kraju i „kupuje” wielu lokalnych urzędników.
Wspomniałeś, że Mołdawia potrzebuje pieniędzy. Kraj ma przyjaciół na arenie międzynarodowej, jego aspiracje wspierają takie kraje jak Rumunia i kraje z platformy mołdawskiej, w ramach której współpracują Niemcy, Francja i Rumunia. Z drugiej strony, premier Polski Mateusz Morawiecki poparł ostatnio szybką ścieżkę wejścia Mołdawii do UE. W jakim stopniu Polska i Rumunia są kluczowymi sojusznikami Mołdawii? Jaka jest natura stosunków Kiszyniowa z tymi dwoma krajami?
Najpierw o Rumunii. Partnerstwo mołdawsko-rumuńskie jest na najwyższym poziomie w historii, istnieje wiele wspólnych projektów. Rumunia dała nam około 100 milionów euro. Sprowadzaliśmy energię elektryczną z Rumunii podczas kryzysu energetycznego w ostatnich miesiącach. Rumunia aktywnie wspiera nas w Unii Europejskiej. Nasz minister spraw zagranicznych powiedział, że Mołdawia ma de facto dwóch ministrów spraw zagranicznych, siebie i swojego rumuńskiego odpowiednika. Powiedziałbym więc, że partnerstwo z Rumunią jest bardzo ważne dla Mołdawii. Do pewnego stopnia możemy powiedzieć, że Mołdawia istnieje tylko dlatego, że Rumunia zdecydowała się nam pomóc i to bardziej niż w ciągu ostatnich 30 lat. W ciągu poprzednich 30 lat Rumunia wspierała Mołdawię głównie w obszarze kultury, edukacji i niektórych projektów infrastrukturalnych. Teraz pomagają nam z pieniędzmi, elektrycznością, gazem. To bardzo ważne partnerstwo dla Republiki Mołdawii.
Polska to również ważny sojusznik, mamy z Polską kilka wspólnych projektów, jednak na mniejszą skalę. Około dziesięć lat temu Polska dała nam dużą sumę pieniędzy jako kredyt na projekty rolne w celu finansowania i wspierania rolnictwa w Mołdawii. Również podczas kryzysu energetycznego i jesieni 2021 r. Polska była jednym z krajów, które zaoferowały nam pomoc, ale z powodu pewnych problemów technicznych ostatecznie do jej przekazania nie doszło. Tak czy inaczej, z pewnością Polska jest również ważnym przyjacielem Mołdawii i musimy zobaczyć, jak będzie się rozwijać ta współpraca.
W Republice Mołdawii żyją różne mniejszości rosyjskojęzyczne, takie jak Gagauzi, Bułgarzy, miejscowi Rosjanie. Jak ta ludność postrzega ostatnie zmiany w kraju, w tym uznanie, żej językiem urzędowym jest język rumuński, porzucenie nazwy „język mołdawski”? Ogólnie, jak ludność postrzega te zmiany, które mogą prowadzić do jakiejś formy porzucenia stanu neutralności?
Mniejszości w Mołdawii istniały nawet wtedy, gdy ta ziemia była jeszcze określana mianem Besarabii i należała do carskiej Rosji. Również w czasach radzieckich istniała polityka mająca na celu zapewnienie mniejszościom odpowiednio mocnej reprezentacji. W latach, gdy Mołdawia próbowała uzyskać niepodległość w latach 1989-1991, ogromne problemy i napięcia zaistniały na tych rosyjskojęzycznych obszarach, gdzie mieszkają Gagauzi lub Bułgarzy. Było tam wiele napięć, ale Mołdawii udało się ostatecznie je rozwiązać problemy. Coś zupełnie innego stało się w Naddniestrzu po rosyjskiej interwencji.
Jeśli chodzi o język, chcę powiedzieć, że myślę, że w Mołdawii jest dziś inaczej, niż w latach 90., kiedy język był prawdziwym problemem. Tak, oficjalnie ogłoszono, że naszym językiem jest rumuński, ale nie nastąpiła żadna apokaliptyczna reakcja, którą próbowali przewidzieć niektórzy analitycy, niektórzy prorosyjscy politycy. Reakcja nie była tak ożywiona. W regionach, gdzie na co dzień mówi się po rosyjsku, tak naprawdę dużo żywiej zareagowano na przyjęcie konwencji stambulskiej czy na komentarze rządu w sprawie statusu neutralności Mołdawii. Język nie jest obecnie tak dużym problemem.
Stosunki między Kiszyniowem a Gagauzją są chłodne. Chcę powiedzieć, że w najbliższą niedzielę w Gagauzji odbędą się wybory na stanowisko gubernatora [miały miejsce w kwietniu – CBT]. Europejscy kandydaci tam przepadli. Niektórzy dziennikarze, lokalni dziennikarze powiedzieli mi, że wszyscy kandydaci, którzy ubiegają się o stanowisko gubernatora, po prostu szerzyli rosyjską propagandę. To nie jest jak kampania wyborcza, kiedy każdy kandydat mówi: zrobimy to, zrobimy tamto. Oni po prostu szerzyli rosyjską propagandę.
Mieszkańcy Gagauzji i prawdopodobnie także część Bułgarów w Mołdawii po prostu nie akceptują zachodzących zmian, mimo że gubernator (baszkan) Gagauzji, Irina Vlah, powiedziała, że jeśli Mołdawia zdecyduje się na wejście do Unii Europejskiej, Gagauzja pójdzie za nią. Ponadto w pierwszych miesiącach wojny w Ukrainie w Gagauzji miały miejsce pewne protesty. Kiedy większość parlamentarna z Kiszyniowa przyjęła ustawę zakazującą symboli wojennych, takich jak litera Z lub wstążka gieorgijewska, lokalny parlament przyjął ustawę, która praktycznie unieważniła prawo krajowe. Doszło do sporu w sądzie, który wygrał rząd centralny.
Podsumowując, powiedziałbym, że na razie w społeczeństwie panuje jedność, ale proeuropejskie nastroje i europejskie poglądy są szeroko rozpowszechnione tylko w centrum Mołdawii. Dzieje się tak również pomimo faktu, że Unia Europejska, w tym Rumunia, dużo zainwestowała w Gagauzji. Ze środków unijnych budowano czy remontowano szkoły, ale to nie zmieniło nastawienia ludności. I to się nie zmieni, dopóki rząd centralny Mołdawii nie zacznie bardziej interesować się tym, co dzieje się teraz w Gagauzji.
Na ile prawdopodobne jest porzucenie statusu neutralności i zbliżenie Mołdawii do krajów zachodnich w bardzo zdecydowany sposób? I na ile prawdopodobne jest, że kraje zachodnie będą chciały takiego sojuszu?
Nie sądzę, aby było to prawdopodobne. O odejściu od neutralności się w Mołdawii nie debatuje. Toczy się natomiast dyskusja na temat zwiększenia wydatków na wojsko. Ludzie o tym dyskutują. Akceptują fakt, że musimy wydawać więcej pieniędzy na wojsko – aby się bronić. Ale porzucenie statusu neutralności nie jest prawdopodobne. Według ostatnich badań opinii publicznej, zwolennicy idei przystąpienia Mołdawii do NATO stanowią około 30-35-38% mołdawskiego społeczeństwa. Nie sądzę więc, by było to prawdopodobne w najbliższej przyszłości.
Myślę, że na tym moglibyśmy zakończyć naszą rozmowę. Myślę, że najnowsza historia Mołdawii jest lekcją dla wszystkich. To bardzo interesujący przypadek kraju, który chce zerwać z oligarchiczną przeszłością, który ma aktywną część społeczeństwa, która chce uzdrowić i naprawić kraj, która nie chce żyć w państwie upadłym. Jednak ta historia pokazuje również, jak trudne jest to zadanie. To, co powiedziałeś o administracji Sandu walczącej z korupcją, walczącej o znalezienie ludzi gotowych pracować dla państwa, gdy państwo nie może zaoferować wiele – to bardzo ważne, jak sądzę, również dla Unii Europejskiej jako całości. Jeśli Unia Europejska chce szerzyć swoje wartości, chce rozprzestrzeniać się na Wschód, musi być również gotowa na spotkanie z takimi społeczeństwami i takimi krajami. W każdym razie możemy tylko życzyć Mołdawii powodzenia i dalszego rozwoju. I jeszcze raz dziękuję, Cristian, że byłeś z nami tego wieczoru. Raz jeszcze chciałabym poprosić wszystkich, którzy słuchali lub oglądali wideo, aby zasubskrybowali Cross-Border Talks. Do zobaczenia!
Subskrybuj kanał Cross-border Talks! Subskrybuj stronę projektu na Facebooku i Twitterze! Zajrzyj na nasz kanał na Telegramie i do newslettera Substack!
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj zespół Cross-Border Talks lub postaw nam wirtualną kawę!