Strajk! Niemieccy pracownicy zwierają szeregi
Kolejnej rundzie rokowań zbiorowych w sprawie płac w niemieckim sektorze publicznym towarzyszy akcja strajkowa na bezprecedensową skalę.
Zjednoczony Związek Zawodowy Pracowników Usług (ver.di) przystępuje z rozmachem do trzeciej rundy negocjacji w sprawie zarobków ok. 2,5 mln pracowników sektora publicznego – zatrudnianych na poziomie federalnym i przez poszczególne niemieckie landy. Negocjacje rozpoczynają się w poniedziałek 27 marca w Poczdamie i mają potrwać do środy. W ostatnich tygodniach związek pokazał swoją zdolność do mobilizacji, organizując strajki ostrzegawcze we wszystkich landach i niemal wszystkich sektorach. Dotyczyły one przede wszystkim pracowników lokalnego transportu publicznego, szpitali miejskich, ośrodków opieki dziennej i wywozu śmieci.
Chociaż strajki ostrzegawcze nie są niczym niezwykłym podczas negocjacji zbiorowych w sektorze publicznym, podobnie jak fakt, że same negocjacje trwają wiele miesięcy, tym razem sytuacja jest inna – i pod względem liczby zaangażowanych pracowników, i pod względem ich postawy.
Jak podaje ver.di, w ostatnich tygodniach w strajkach wzięło udział około 400 tysięcy pracowników. Miało to również związek z tlącymi się sporami zbiorowymi w służbach naziemnych i usługowych na lotniskach. Tam przestoje w pracy spowodowały w niektórych dniach powszechne zawieszenie ruchu lotniczego w Niemczech. Czasowo sparaliżowany został również port w Hamburgu.
Ostrość obecnego sporu zbiorowego można wytłumaczyć przede wszystkim ogromnymi stratami, które pracownicy ponoszą w wyniku galopującej inflacji. Spadek płac realnych jest odczuwany dotkliwie, a co będzie dalej z cenami – tego nie da się przewidzieć. Nawet według optymistycznych szacunków, w bieżącym roku inflacja w Niemczech wyniesie jeszcze średnio 6,4 procent. W sposób nieproporcjonalny odczuwają to zwłaszcza grupy o niższych zarobkach. Gwałtowne wzrosty cen energii i żywności pożerają większą część domowych budżetów tych pracowników.
Dlatego związek od początku podkreślał, że w tym sporze zbiorowym szczególne znaczenie ma podwyżka płac o co najmniej 500 euro. Stosunkowo wysokie bazowe kwoty podwyżek dla osób mało zarabiających od dawna znajdują się na liście żądań związku. Jednak w dotychczasowych rundach rokowań zbiorowych pracodawcy po prostu ignorowali tę kwestię. Tymczasem dla pracowników z niższych grup płacowych dodatkowe 500 euro oznaczałoby wzrost wynagrodzenia nawet o 20 procent, znacznie więcej, niż ver.di chce przeciętnie dla wszystkich (10,5 proc.).
Negocjatorzy z rządu federalnego i Związku Pracodawców Miejskich (VKA) określili żądania związku jako „wygórowane” i „nie do zrealizowania”. Z kolei Ver.di nazwał ofertę złożoną przez drugą stronę „prowokacją”.
Co mianowicie proponują pracodawcy? Chcieliby, żeby płace zostały podniesione w dwóch krokach o trzy procent 1 października 2023 roku i o kolejne dwa procent od 1 czerwca 2024 roku, łącznie na okres 27 miesięcy. Do tego doszłaby specjalna wypłata w dwóch ratach w łącznej wysokości 2500 euro.
Jako że postulaty związków i propozycja pracodawców ostro się rozjeżdżają, nie ma pewności, czy w najbliższej rundzie negocjacji uda się osiągnąć porozumienie. Wysoka kwota podstawowa dla niższych grup dochodowych może okazać się punktem spornym, ponieważ szczególnie w tej kwestii istnieją duże oczekiwania ze strony szeregowych członków związku. Jest szansa, że kolejna runda negocjacji doprowadzi do zawarcia porozumienia i przyjęcia propozycji zadowalającej dla obu stron. Nie jest jednak wykluczone fiasko rozmów.
Pracownicy kolei podczas strajku ostrzegawczego 27 marca.
Mogłoby to wówczas doprowadzić do głosowania nad bezterminową akcją strajkową. Potem sprawa mogłaby trafić do sądu arbitrażowego. Mimo dużej gotowości członków związków do dalszej walki, nie jest jeszcze przesądzone, czy dojdzie do ogólnokrajowego, bezterminowego wstrzymania pracy.
W piątek bez przerwy trwały w Niemczech strajki ostrzegawcze. Protestowano w transporcie publicznym w licznych miastach kilku krajów związkowych, m.in. w Hesji, Nadrenii Północnej-Westfalii, Badenii-Wirtembergii i Saksonii. Strajki miały miejsce również w niektórych szpitalach, pracę przerwała część pracowników socjalnych.
Była to jednak tylko mała rozgrzewka przed 27 marca, kiedy to równolegle do negocjacji doszło do przestojów w pracy na skalę niezwykle rzadko spotykaną w niemieckich sporach zbiorowych.
Tego dnia ver.di wzywa pracowników do strajku na wszystkich lotniskach, w lokalnych przedsiębiorstwach transportu publicznego w siedmiu landach, w części lokalnych portów, w przedsiębiorstwie autostradowym oraz w administracji wodnej i żeglugowej.
Strajk ostrzegawczy ma być dodatkowo wzmocniony przez połączenie sił ze związkiem zawodowym kolejarzy EVG, który wszedł w spór zbiorowy z Deutsche Bahn i około 50 innymi przewoźnikami kolejowymi, domagając się dwunastoprocentowego wzrostu płac, minimum 650 euro podwyżki miesięcznie. Tam również nie ma jak dotąd żadnej oferty ze strony przedstawicieli firmy, którą związek uznałby za możliwą do zaakceptowania. EVG, strajkując w tym samym czasie co ver.di, praktycznie zatrzymuje cały transport zbiorowy w Niemczech. W poniedziałek wstrzymany został w Niemczech cały ruch dalekobieżny pociągów, a ruch regionalny odbywa się tylko w zakresie absolutnie podstawowym.
Jakie wrażenie strajk wywrze na pracodawcach – przekonamy się już wkrótce. Gdy publikujemy to tłumaczenie, negocjacje między ver.di i pracodawcami w Poczdamie już ruszyły.
Tekst został pierwotnie opublikowany na portalu Neues Deutschland. Przedstawiamy jego tłumaczenie w ramach współpracy mediów związanych z lewicowym think-tankiem transform!europe.