Macron II: początek pięcioletniej kadencji w pięciu złamanych obietnicach
Wyroki w sprawach wysokich urzędników, owocna współpraca z prawicowym Zjednoczeniem Narodowym, wielokrotne użycie paragrafu 49.3, bezczynność w sprawach klimatu… Od czasu reelekcji Emmanuel Macron systematycznie łamie swoje zobowiązania i rujnuje własną narrację: obiecywał wszak w tej kadencji „odnowę”.
Obiecał, że uszanuje lewicowych wyborców, którzy umożliwili mu reelekcję. Obiecał, że będzie bastionem przeciwko skrajnej prawicy. Zapowiadał, że ekologia stanie się kompasem jego działania. Miał być wzorem, zaproponować nową metodę demokratycznego rządzenia. W ciągu ośmiu miesięcy nowej kadencji Emmanuel Macron wyrzucił już za burtę większość swoich zobowiązań.
89 deputowanych Zjednoczenia Narodowego świetnie czuje się w parlamencie i czasem głosuje na projekty Macrona. Odpowiedzią na katastrofę klimatyczną jest dla francuskiego prezydenta kilka gestów w stylu greenwashingu. Wokół pałacu prezydenckiego wybuchają kolejne afery, w tym podejrzenia o oszustwa wyborcze, a premier Elisabeth Borne ma szanse pobić rekord w liczbie przywołań paragrafu 49.3 [umożliwiającego podejmowanie decyzji o randze państwowej bez zgody parlamentu i bez debaty – przyp. tłum.]. Wszystko to przy próbie utrzymania iluzji „konsultacji”, aby lepiej narzucić intensywny program antyspołecznych zmian: od odmowy podwyżek płac po ograniczenie praw bezrobotnych, podwyższenie wieku emerytalnego do 65 lat czy planowaną na jesień rozprawę z migrantami.
Przedstawiamy przegląd wpadek i porażek francuskiego Jowisza.
Narodowcy, witajcie
„To głosowanie zobowiązuje”. Tym, którzy wybrali go, by zablokować Marine Le Pen, Emmanuel Macron złożył wieczorem 24 kwietnia określoną obietnicę. Złamał ją jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Obawiając się lewicy, którą od czasu powstania koalicji Nupes niemalże karykaturalnie przedstawia jako czerwoną czarownicę pożerającą dzieci, Macronia wyrzeka się republikańskiej zapory przeciw skrajnej prawicy, która pozwoliła jej zdobyć władzę.
„W obliczu starcia skrajności nie poprzemy żadnej ze stron”
– mówiła premier Elisabeth Borne przed drugą rundą wyborów parlamentarnych w okręgach jednomandatowych, gdy szykowało się 59 pojedynków między politykami Zjednoczenia Narodowego (RN) i lewicy.
Efekt: 89 deputowanych RN znalazło się w parlamencie. Już niedługo okazało się, że w państwie zwanym Macronią będą faworyzowani. 29 czerwca, po raz pierwszy w V Republice, skrajna prawica obsadziła dwa z pięciu urzędów wiceprzewodniczących Zgromadzenia. Sébastien Chenu i Hélène Laporte otrzymali 290 i 284 głosy na 577. Miesiąc później przewodnicząca Zgromadzenia Narodowego, Yaël Braun-Pivet z macronowskiej partii Renaissance, wybrała po raz pierwszy w historii dawną działaczkę Frontu Narodowego, Caroline Colombier, do delegacji parlamentarnej ds. wywiadu, której członków obowiązują klauzule tajności. Odrzucono natomiast kandydatów Republikanów i lewicy. W tym samym tygodniu Frank Giletti (RN) został mianowany sprawozdawcą budżetu sił powietrznych – to kolejne kluczowe stanowisko.
W ciągu kilku miesięcy Emmanuel Macron uczynił z RN partię parlamentarną jak każda inna, całkowicie do zaakceptowania. A jeśli chodzi o prace nad ustawami… Co prawda oficjalna linia polityczna głosi, że ze skrajną prawicą ludzie Macrona pracują tylko w minimalnym stopniu. Niemniej jego ugrupowanie Renaissance zawsze mogło liczyć na lepénistów, by obalić propozycje lewicy, w szczególności w sprawie siły nabywczej. Mogło też liczyć na ich głosy np. w głosowaniach nad ustawą o programie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, by wziąć pierwszy z brzegu przykład. Nowa ustawa imigracyjna, która ma być przedstawiona w połowie stycznia i zawierać zapisy o ułatwieniu deportacji i o wydawaniu tymczasowych zezwoleń na pracę tylko w zawodach, gdzie brakuje innych chętnych, może przełamać kolejne bariery.
Wzorowa republika, doprawdy?
W królestwie Emmanuela Macrona konflikty interesów są nieustanne.
„Kto w tym rządzie nie ma problemu z sądownictwem lub Wysokim Urzędem ds. Przejrzystości w Życiu Publicznym (HATVP)?”
– napisał na Twitterze szef Partii Socjalistycznej Olivier Faure przy okazji afery byłej minister Caroline Cayeux pod koniec listopada.
Deputowany Nieuległej Francji Ugo Bernalicis mówi wręcz, że to, co widzimy, to „mafijny dryf władzy”. Od bliskich związków Agnès Pannier-Runacher, minister ds. transformacji energetycznej, z koncernem naftowym, po oskarżenie sekretarza generalnego Elysée, Alexisa Kohlera, i ministra sprawiedliwości, Erica Dupond-Moretti, o „nielegalne interesy”, poprzez skandal McKinsey, który dotyka samej głowy państwa, druga kadencja Macrona to istny festiwal afer.
W tej nowej kadencji wszyscy, lub prawie wszyscy ludzie Macrona pozostają na stanowiskach, tylko wspomniana Caroline Cayeux jest wyjątkiem. Była minister ds. samorządów musiała odejść, po tym, jak HATVP udowodnił jej „fałszywe oszacowanie swojego majątku” i „oszustwa podatkowe”.
Już za poprzedniej kadencji standardem w Macronii był mechanizm drzwi obrotowych między gabinetami, ministerstwami i dużymi firmami. Stanowiska rozdziela się we własnym gronie, która sprzyja konfliktom interesów.
„Minister musi opuścić rząd, gdy zostanie postawiony w stan oskarżenia” – oświadczył w 2017 roku kandydat Macron. Pięć lat później obietnica wzorcowej Republiki poszła z dymem.
„Nowa metoda rządzenia” – jak zawsze, z góry na dół
Ten, który w 2017 roku mówił „o przejęciu pionu władzy”, nie zaprzeczył sobie w 2022 roku, choć chwalił „nową metodę rządzenia”, którą, jak mówił, wymusił układ sił w parlamencie. Bilans to dziesięć przypadków użycia paragrafu 49.3, aby przeforsować budżet i finansowanie systemu ubezpieczeń społecznych. Do tego rząd uwielbia winić za wszystko opozycję. Elisabeth Borne wyraziła się, że głosowanie przeciwko antyspołecznym reformom i za podwyżkami płac oznaczałoby działanie wbrew „wartościom republikańskim”.
Premier nigdy nie brakuje cynizmu. Powiedziała nawet: „Dlaczego tak bardzo boicie się debaty?”, zanim użyła swojej ulubionej konstytucyjnej broni i ucięła dyskusję.
Aby udawać, że ma miejsce jakiś „dialog”, państwo zwane Macronie mnoży „konsultacje” z obywatelami, specjalistami i związkami zawodowymi. Wszystkie wyglądają podobnie. Tak samo wygląda Krajowa Rada Odnowy (CNR), konsultacje dotyczące reformy ubezpieczenia od bezrobocia, podczas których związki zawodowe ze zdziwieniem odkryły w przeddzień świąt Bożego Narodzenia jeszcze bardziej antyspołeczne zapisy środki, czy też reformy emerytur… Ciała, które wzbudziły entuzjazm tylko nielicznych fanów Macrona. Podobnie jak w przypadku obywatelskiej konwencji klimatycznej i zdradzonej obietnicy wdrażania jej propozycji „bez selekcji”, metoda Macrona pozostaje niezmienna: debata jest otwarta… o ile mieści się w ustalonych wcześniej ramach. Reszta to już „skrajności”. Rząd, jedyny organ decyzyjny, leci w przestrzeni samotnie.
Zarys oszczędności
Kandydat Emmanuel Macron obiecywał: „Ta kadencja będzie ekologiczna albo jej nie będzie”. I jeśli ostatnie miesiące pokazują, jak to rozumiał, to możemy się spodziewać raczej greenwashingu. Prezydent Republiki zapewnił jednak, że „podwoił wysiłki” przeciwko globalnemu ociepleniu. Wymiar sprawiedliwości czeka na dowody tego działania do 31 grudnia, zanim zobowiąże (lub nie) państwo do płacenia kar.
Ekologia koniecznie oznacza oszczędzanie. Jest to priorytetowa kwestia w epoce wojny na Ukrainie i kryzysu energetycznego, który częściowo z niej wynika. Pod tym względem Macronia stara się być tej zimy wzorowy: Elisabeth Borne nie zdejmuje puchowej kurtki, ministrowie – począwszy od Bruno Le Maire’a – założyli golfy, deputowany Gilles Le Gendre „nie używa już suszarki”. Ale, na szczęście, rząd na tym nie poprzestał. 6 października ubiegłego roku, w obliczu ryzyka przerw w dostawie prądu, dziewięciu ministrów ogłosiło „powszechną mobilizację” podczas prezentacji planu oszczędności. Piętnaście działań mających na celu „zmniejszenie konsumpcji o 10% (w stosunku do roku 2019 – przyp. red.) do roku 2024”, jak powiedziała Elisabeth Borne. Efekt: mnóstwo małych gestów, które pokazują tylko brak ekologicznego planowania.
Pozory organizacji nie zapobiegły nawet kakofonii przekazu płynącego z samej góry. Kilku ministrów wymachuje widmem cięć. Ale kielich goryczy Emmanuela Macrona przepełnił program telewizyjny, w którym urzędnik Enedis [państwowej firmy odpowiedzialnej za dystrybucję energii – przyp. tłum.] powiedział w telewizji, że ludzie na respiratorze nie będą traktowani „priorytetowi”.
„Rolą rządu, ministrów, operatorów, jest wykonywanie swojej pracy, by zapewnić energię, to wszystko – burknął.
Nie chodzi o to, żeby zacząć straszyć ludzi absurdalnymi scenariuszami, jak słyszeliśmy. Mamy jednak dowód na to, że nawet komunikacja, która w Macronii jest absolutnie najważniejsza, nie jest pod kontrolą.
Jowisz na międzynarodowej orbicie
Prezydent Francji świetnie się czuje ze swoimi niemal królewskimi prerogatywami. Czy to zapowiedź pięciolecia zgodnego z duchem V Republiki? Reorientacja hipermocnego prezydenta na politykę zagraniczną z pewnością miała miejsce jeszcze przed reelekcją. Wraz z wojną na Ukrainie Emmanuel Macron szybko stał się liderem dyplomacji, częściowo porzucając politykę krajową. Ale połowiczna porażka jego w wyborach parlamentarnych jeszcze go do tego zachęciła.
Nowa sytuacja parlamentarna i tylko względna większość pozostawiają mu znacznie mniej swobody niż wcześniej – pozostawia więc sprawy bieżące Elisabeth Borne i marzy, jak pisze Canard enchaîné, o Pokojowej Nagrodzie Nobla.
„Prowadzę działalność dyplomatyczną i tam jestem najbardziej przydatny. A dyplomacja to rozmowa z ludźmi, z którymi się nie zgadzamy, i próba zmniejszenia tych różnic, wykonania pożytecznej pracy”
– tłumaczył w październiku telewizji France Inter, pytany o utrzymywanie kanału dyplomatycznego z Rosją.
Algieria, Tunezja, Indonezja, Rumunia, Tajlandia, Albania, Stany Zjednoczone … w ciągu pół roku prezydent spalił mnóstwo paliwa, odwiedzając około dwudziestu krajów. Jako dyplomata, choć czasem bardziej w stylu watażki. Jak 20 grudnia, gdy nie mogąc świętować wygranej reprezentacji w katarskim mundialu, bo Les Bleus przegrali, przywdział mundur marynarki wojennej na lotniskowcu Charles de Gaulle, na Morzu Czerwonym. Chciał się wczuć w rolę generała?
Jeśli traktować konstytucję dosłownie, prezydent musi odgrywać rolę arbitra i gwaranta instytucji, stać ponad doraźnymi sporami, a politykę krajową pozostawić premierowi. Emmanuel Macron nie odgrywa raczej takiej roli. Przy kilku okazjach przypomniał wszystkim, kto tu rządzi. Tak jak w przypadku emerytur. Komunikat o odłożeniu prezentacji reformy wyszedł z Pałacu Elizejskiego. Jupiter może być na międzynarodowej orbicie, ale jego wzrok nie opuszcza Paryża.
Tekst został po raz pierwszy opublikowany w j. francuskim na łamach l’Humanite, partnera Cross-Border Talks w Media Alliance kierowanym przez transform!italia. Tłumaczyła Małgorzata Kulbaczewska-Figat.
Subskrybuj kanał Cross-border Talks! Śledź nasze profile na Facebooku i Twitterze! Tutaj znajduje się nasz kanał na Telegramie oraz newsletter w serwisie Substack.