Mrożąca korupcja: protesty w Iranie oczami świadka (cz. 4)
Ze zrozumiałych względów* za granicą o Iranie mówi się niemal wyłącznie jak o kraju, gdzie o wszystkim decyduje religia. Wszystko tam robi się w imię islamu. Obowiązkowy hidżab – islam. Dostawy broni dla Hezbollahu – islam. Aresztowania krytyków rządu – islam. Zupełnie jakby życie 80 milionów ludzi można było co do minuty uregulować zaleceniami proroka Mahometa. Co prorok powiedziałby o twoim śniadaniowym musli? A może, jaka byłaby opinia Imama Alego o wyższości irańskich samochodów nad japońskimi?
Prowadzi to do absurdalnych pytań – czy w Iranie mają kryte toalety? Czy pozwalają kobietom studiować? Czy Irańczycy to Arabowie? Czy napoje gazowane i czekolady są tam zakazane?
Z tego ostatniego pytania śmieją się sami miejscowi. Irańczycy nie tylko konsumują Coca-Colę i Fantę – oni je produkują. A powodem tego jest fakt, że ajatollah Chamenei jest wielkim wielbicielem napoju gazowanego – symbolu zachodniego kapitalizmu, twierdzą z uśmiechem Irańczycy. Nie wiadomo jeszcze, czy to prawda, ale faktem jest, że 250-mililitrowe butelki orzeźwiających amerykańskich napojów są bardzo popularne wszędzie w kraju. Podobnie jak ich irańskie klony o nazwie „Zam-Zam”.
Przeczytaj też poprzednie części reportażu:
Religia jako tarcza
Mistyfikacja to efekt poniekąd pożądany przez władze, które wolą, by wszystko w kraju odbywało się w ciemności, z dala od światła reflektorów prawa międzynarodowego i opinii publicznej. To nawet dobrze dla nich, że nie docenia się irańskiej gospodarki i kultury, nie mówiąc już o wojsku. Władze chętnie odwołują się do religii i bezpieczeństwa narodowe, gdy muszą uzasadnić swoje działania i decyzje – zarówno na użytek wewnętrzny, jak i zewnętrzny. Te dwie kwestie są ze sobą powiązane, gdyż Najwyższy Przywódca jest również naczelnym dowódcą Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.
Z tego powodu protesty zostały oficjalnie uznane za zorganizowane i sponsorowane przez Zachód, który próbuje zniszczyć Republikę Islamską jako państwo. Co z kolei legitymizuje użycie nadzwyczajnej siły, w tym ostrej amunicji, wobec cywilów. Niezależnie od tego, czy protest dotyczy wody, żywności, pieniędzy, machinacji wyborczych czy praw człowieka, zawsze jest on przez irańskie władze określany jako niemoralny i niemuzułmański. Zawsze jest określany jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
Dla większości Irańczyków jest jednak oczywiste, że obecne protesty nie mają związku z Waszyngtonem i Tel Awiwem. Nawet, jeśli w USA i Izraelu przyjęto je z radością.
Wewnętrzny terroryzm
To jednak skłoniło Teheran do sięgnięcia po bardziej pomysłowe środki.
26 października miał miejsce atak terrorystyczny w mauzoleum Szacha Czeragha w Szirazie. Zginęło 15 osób. Atak był dziełem mężczyzny uzbrojonego w karabin szturmowy, który został schwytany żywcem przez policję i osobiście zadeklarował, że jest zwolennikiem Państwa Islamskiego.
Rząd podjął nieudolną próbę powiązania protestów z atakiem, ale reakcja nawet jego najbardziej zatwardziałych zwolenników była pełna grzecznego rozbawienia. Władze szybko się opamiętały i próbowały przesunąć dyskurs publiczny w kierunku tragedii, ale bez większych sukcesów. Co więcej, wszystko to wygląda bardzo podejrzanie…
Przyjechałem do Szirazu dzień po zamachu. Zastałem miasto, w którym niemała liczba mieszkańców była przekonana, że zamach został zaaranżowany przez rząd lub że władze celowo do niego dopuściły.
Miejscowym zamach w Szirazie kojarzył się z zamachem bombowym w sanktuarium Imama Rezy w Maszhadzie w 1994 roku. Wtedy władze zrzuciły winę na przeciwnika (w tym przypadku mniejszość etniczną) i wykorzystały pretekst do krwawego stłumienia zamieszek. W 1999 roku były minister spraw wewnętrznych kraju, Abdolah Nuri, powiedział jednak sądowi, że atak został w rzeczywistości zainscenizowany przez rząd.
Choć obecnie nie ma na to żadnych dowodów, Teheran szybko wykorzystał sytuację i już w kilka godzin po zamachu w wielu miejscach stolicy i innych dużych miastach rozwieszono dość profesjonalnie wykonane plakaty w hołdzie zmarłym.
„Kiedy oni mieli czas, żeby zareagować, zrobić grafikę, wydrukować je i umieścić” – zastanawiał się jeden z moich rozmówców. „Po ponad 300 protestujących zabitych przez policję – nie zobaczycie ani jednego plakatu. Nie usłyszycie ani słowa żalu. Nie zostanie zorganizowane ani jedno nabożeństwo” – oburzał się Bahar, lat 27, z którym rozmawiałem w kawiarni na stołecznym placu Tadżrisz.
Inne pytanie brzmi: w jaki sposób strzelec przeszedł obok wykrywacza metalu i policji w świątyni? Dlaczego poddał się mundurowym? Gdy odwiedziłem to miejsce, trwało właśnie nabożeństwo żałobne za zmarłych. Między filarami świątyni rozłożono 5 zakrwawionych czadorów**, które ofiary miały na sobie w chwili strzelaniny.
Plakaty zostały rozwieszone w całym kraju w niecałe 2 godziny po ataku. Tekst głosi, że z krwi młodych wykiełkują tulipany. Tulipan jest narodowym symbolem Iranu i męczeństwa, widnieje nawet na fladze Republiki Islamskiej. Persowie byli pierwszymi ludźmi, którzy uprawiali tę roślinę.
Kompletny brak zaufania
Władze kraju tak skompromitowały się wobec mieszkańców, że większość z nich nie wierzy w żadne słowo wypowiedziane przez prezydenta czy ajatollaha. Nieliczni gotowi są nawet uwierzyć, że za atakiem terrorystycznym stał ich własny rząd. W końcu w ostatnich tygodniach zabił on znacznie większą liczbę niewinnych ludzi niż ci, którzy zginęli w zamachu w Szirazie.
Frekwencja świadczy o poważnym rozdźwięku w społeczeństwie: w wyborach prezydenckich w 2021 r. głos oddało rekordowo mało, bo 49% wyborców. Z tego 13% oddało głos protestu: skreśliło wszystkich kandydatów. To znów rekord w historii kraju. Głosów „przeciw wszystkim” było więcej, niż głosów na kandydata, który zajął drugie miejsce.
„Po co głosować? To nie ma sensu. Kandydaci i tak muszą najpierw zdobyć akceptację starszych duchownych i ajatollaha, który może bezpośrednio zakazać komuś startu w wyborach z powodów… religijnych. Następnie jesteśmy zmuszani do głosowania w całkowicie sfałszowanych wyborach, których wynik jest z góry przesądzony. To absurd” – powiedział Bahar.
Ech, Kanada
On i miliony innych Irańczyków marzą o tym, by wyemigrować i nigdy nie wrócić do ojczyzny. To jeden z prawdziwych problemów, z jakimi boryka się Iran, realne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Drenaż mózgów.
Według danych Stanfordu, w ostatnich dekadach kraj opuściło ponad 3,1 mln Irańczyków. Może się wydawać, że to niewiele w populacji liczącej 80 milionów, ale kluczem jest rodzaj ludzi, którzy wyjeżdżają. Ze względu na ogromne trudności w wydawaniu wiz, w 99% przypadków są to najwyżej wykwalifikowani lekarze, naukowcy, inżynierowie.
Według przybliżonych szacunków, samych naukowców irańskiego pochodzenia jest na świecie ponad 110 tysięcy, co odpowiada ponad 1/3 liczby osób zajmujących się nauką w samym Iranie. Szkody dla irańskiej gospodarki, nauki i społeczeństwa wynikające z drenażu mózgów są nie do oszacowania. Jeśli mówimy tylko o pieniądzach, to są one mierzone w dziesiątkach miliardów dolarów. Jednak miasta i stacje telewizyjne pełne są reklam firm, które pomagają w uzyskaniu wiz i przesiedleniu do Kanady czy Stanów, rzadziej do Europy.
Państwo to wróg
„Tak, chcę wyjechać. Tego się nie da wytrzymać. Czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo rząd każdym działaniem niszczy moją pracę i życie oraz milionów innych Irańczyków” – mówiła ze złością 35-letnia Daria z Isfahanu, która pracuje w międzynarodowym handlu i turystyce.
„Strącenie ukraińskiego samolotu w 2020 roku, protesty w kraju, atak terrorystyczny, międzynarodowe sankcje – wszystko to szkodzi mi i mojej pracy. Nikt nie chce nawet postawić stopy w pobliżu nas, a co dopiero robić z nami interesów. Czy ktoś zapłaci mi za utracone możliwości i szkody poniesione w wyniku działań rządu? Nie! Życie tutaj jest jak bieganie po lesie w całkowitej ciemności. Nie widzisz, czy w odległości 2 czy 200 metrów jest drzewo, w które uderzysz. I ta niepewność jest najgorsza ze wszystkich. Nigdy nie wiesz co będzie jutro, czy zostaniesz aresztowany, czy wybuchną nowe protesty, nowa wojna… Ten aparat, który masz przy sobie, powiedzmy, że dziś kosztuje 1 milion tumanów***. Za 2 tygodnie może być wart 2 miliony. Za kolejne 3 tygodnie – pół miliona. Jak można tak żyć? Jak robić plany na przyszłość?
Dlaczego mogę mieć w swoim kraju wyższy standard życia niż większość ludzi np. w Indiach, ale być nikim poza swoim krajem? Nasza waluta jest bezwartościowa, nasz paszport jest bezwartościowy. A wszystkiemu winien jest rząd. Dlaczego z zazdrością oglądam na Instagramie moich znajomych z biedniejszych krajów i rodzin, którzy podróżują po świecie – a ja nie mogę? Czy jestem gorsza? Czy mniej na to zasługuję? Czuję się jak w klatce. A nazwa tej klatki to Iran” – płacze Daria.
Dzieci generałów – za granicą
Dotyczy to jednak tylko „zwykłych ludzi”. Dzieci bogatych Irańczyków, ajatollahów oraz generałów armii i Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej bez problemów podróżują i mieszkają za granicą.
„Jeśli Europa i Ameryka są twoim wrogiem – powinny być też wrogiem twoich dzieci” – mówi z oburzeniem Daria, dodając: „Zwracam się do zachodnich rządów, bo mój w ogóle się nie przejmuje. Proszę zdjąć sankcje. One szkodzą tylko zwykłym ludziom. Ludzie cierpią, podczas gdy elita żyje w luksusie i w żaden sposób nie odczuwa skutków sankcji. Proszę, wycofajcie je. Chcę mieć lepsze życie, chcę wyjechać. Ponieważ tu i teraz nie żyję. Ja tylko istnieję”.
Tu leży odpowiedź, dlaczego Irańczycy tak ostro protestują, a władze tak brutalnie tłumią demonstracje. Bo to sprawa życia i śmierci. Dla jednych i dla drugich.
Widziałem luksusowe budynki w północnym Teheranie. Te na zdjęciu wyżej nie są nawet jednym z naprawdę najdroższych. Miasto pełne jest 10-15 piętrowych domów, wyłożonych marmurem, z dziedzińcami z basenami, akwariami, służbówkami i wszelkimi innymi dodatkami. Jeśli masz wystarczająco dużo pieniędzy, możesz zdobyć dowolne dobra. Istnieją sklepy ze wszystkim, co można sobie wyobrazić: Rolex, BMW, iPhone, Lego, Dolce&Gabbana itp. Większość ludzi po prostu nie może sobie na nie pozwolić. Nawet płacenie zagraniczną kartą jest możliwe w wielu z tych miejsc (Iran został lata temu wykluczony z międzynarodowego systemu płatności bankowych – przyp. red. ), ale z 4-8% prowizją, ponieważ terminale są zarejestrowane w Turcji, Omanie i ZEA. Sankcje tak naprawdę nie działają. Utrudniają tylko życie zwykłym ludziom.
Bóg chce, żebym był bogaty
Według nieoficjalnych danych około 50% gospodarki kraju pozostaje w rękach Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Teheran i inne regionalne stolice pełne są luksusowych, błyszczących nowością wieżowców wybudowanych za pieniądze Korpusu.
Firmy naftowe i gazowe, których zyski wynoszą ponad 30 miliardów dolarów rocznie, są również pod kontrolą państwa. Tak jak większość fabryk i gałęzi przemysłu, telekomunikacji i dużych firm – z bezpośrednim lub pośrednim udziałem Strażników Rewolucji.
Jednocześnie miliony Irańczyków nie mają dostępu do wody pitnej, a czasem w ogóle do wody z powodu zmian klimatycznych. To problem, który rząd zdaje się skrzętnie ignorować. To on w ciągu najbliższych kilku lat prawdopodobnie doprowadzi do bezprecedensowej fali protestów, która może faktycznie doprowadzić do zmiany rządu. Nie zapominajmy, że to właśnie susza i nieadekwatna reakcja reżimu Baszszara al-Asada były czynnikami decydującymi, które doprowadziły do wybuchu syryjskiej wojny domowej w 2011 roku.
Jednak ogromna korupcja sięgająca do najwyższych szczebli władzy unicestwia każdą możliwość poprawy sytuacji. Większość utalentowanych ludzi na co dzień siedzi cicho, wiedząc, że w przeciwnym razie skończy w więzieniu. Aż od czasu do czasu wybuchają protesty: o prawa człowieka, o wodę, o nierówności ekonomiczne, o korupcję, o przemoc, o równe szanse.
Najlepiej można to zrozumieć w tekście pieśni Baroje Azadi, Dla Wolności, hymnu protestów, którego śpiewania na ulicy władze zabroniły. Nie przeszkadza to jednak tysiącom kobiet i mężczyzn wykrzykiwać go z samochodów lub odtwarzać z balkonów każdego wieczoru.
Niezależnie od rządu, Irańczycy są jednym z najbardziej inteligentnych, wykształconych, kulturalnych, pokojowych, tolerancyjnych i walczących narodów na świecie….
Przeczytaj też ostatnią część reportażu:
*Najczęściej powoduje to brak środków finansowych na utrzymanie korespondentów międzynarodowych, ale nie tylko.
**Muzułmańska kobieca szata zakrywająca całe ciało i włosy. Słowo to w dosłownym tłumaczeniu oznacza „namiot”
***Tuman jest narodową walutą Iranu, choć oficjalną walutą jest również rial. Ze względu na hiperinflację i chęć oddzielenia się od „arabskości” w rialu, rząd wprowadził tuman jako alternatywną walutę, 1 milion riali równa się 100 000 tumanów.
Zdjęcie: Różowy meczet Nasir-ol-Molk w Szirazie.
1 thought on “Mrożąca korupcja: protesty w Iranie oczami świadka (cz. 4)”