Wieloma drogami do socjalizmu. O wspólnej konferencji transform!europe i magazynu Jacobin
Co znaczy dziś bycie socjalistą i czym w ogóle w XXI wieku jest socjalizm – zastanawiali się uczestnicy wspólnej konferencji zorganizowanej wspólnie przez pismo Jacobin i sieć lewicowych organizacji transform!europe. Poszukiwano również odpowiedzi na pytania: dlaczego po niezłym początku drugiej dekady XXI w., z sukcesami SYRIZY czy postępami corbynowskiej Partii Pracy na lewicy znowu nastąpiła stagnacja? Jak tę stagnację przełamać?
Lewicowi politycy i polityczki, naukowcy i naukowczynie sięgający w swoich badaniach do metodologii marksistowskiej, aktywistki i aktywiści – oni wszyscy zebrali się 10 i 11 czerwca w domu kultury Oyoun w Berlinie, w wielokulturowej dzielnicy Neukolln. Tej samej, z której nieco ponad miesiąc wcześniej wyszedł wielotysięczny, antykapitalistyczny pochód pierwszomajowy. Miejsce wręcz zachęcało do dyskusji o socjalizmie i możliwych drogach jego wprowadzania.
O to też zapytano już podczas pierwszej, plenarnej dyskusji z udziałem filozofki, feministki i socjalistki Nancy Fraser oraz filozofa i badacza dziejów socjalizmu związanego z Fundacją Róży Luksemburg, Michaela Brie.
Definiując, czym jest dla niego socjalizm, Michael Brie wskazał, że byłby to system opierający się na dbałości o dobro wspólne, w tym przyrodę, a także wspierający wszelkie formy wolności i samoekspresji człowieka.
Stwierdził, że minął już czas na spory o reformę lub rewolucję czy wyższość partii nad ruchami społecznymi (lub odwrotnie) – nadszedł czas na współpracę, dopełnianie się wszelkich form kontestacji kapitalizmu. Bez zbudowania bardzo szerokiej koalicji ruchów emancypacyjnych, stwierdził, nigdy nie pokonamy obecnego systemu. Poparła go w tym Nancy Fraser, stwierdzając, że kapitalizm i generowana przez niego niesprawiedliwość dotyka różnych ludzi w bardzo różny sposób. Dlatego walczyć z systemem skutecznie może tylko szeroki sojusz klasycznych ruchów pracowniczych, ruchów kobiecych, ekologicznych czy queer. – Socjalizm w naszych czasach musi przekształcić wszystko – oceniła. – Od stosunków pracy i własności środków produkcji, poprzez stosunek człowieka do natury, do kwestii opieki i pracy reprodukcyjnej.
Nancy Fraser zaproponowała również nową, szerszą definicję klasy robotniczej, uwzględniającą także osoby (głównie kobiety) wykonujące nieodpłatną pracę reprodukcyjną czy osoby, których działanie przyczynia się do poprawy stanu środowiska naturalnego. Oceniła też, że żadna współczesna walka o socjalizm nie może sobie pozwolić na zaniedbywanie kwestii płci, ekologii czy wreszcie wewnętrznej demokracji. Zmiana własności środków produkcji to nie wszystko – podkreśliła.
Oboje paneliści byli zdania, że walka między socjalistami a przedstawicielami prawicy będzie trwała nieustannie.
W ocenie Fraser czas wielopłaszczyznowego kryzysu, w jakim żyjemy, sprzyja nowym ideom czy wizjom podważającym system.
Filozofka wyraziła przekonanie, że w kapitalizm i wolny rynek nie wierzy już nikt. Pytanie brzmi tylko: czy do ludzi poszukujących alternatywy bardziej skutecznie dotrą przedstawiciele lewicy, czy jednak skrajna prawica, podsuwająca proste, ale straszne rozwiązania.
Pierwszy konferencyjny panel zamknęło wystąpienie Jeremy’ego Corbyna, byłego przewodniczącego Partii Pracy, obecnie w pierwszej kolejności aktywnego działacza na rzecz pokoju. Właśnie podkreślenie faktu, jakim nieszczęściem jest wojna, było głównym tematem jego wystąpienia. Corbyn wzywał, by tworzyć międzynarodowy ruch na rzecz pokoju, powstrzymać rozlew krwi, na którym tracą przede wszystkim – jeśli nie wyłącznie – pracownicy. Przypominał, że świat potrzebuje walki z kryzysem klimatycznym, ubóstwem czy głodem, a nie potężnych wydatków na zbrojenia.
Potępiając Rosję, bo to ona napadła na Ukrainę i nie ma dla takich działań, mówił Corbyn, żadnego usprawiedliwienia, brytyjski polityk przypomniał o innych toczących się wojnach i ich ofiarach, w szczególności wspominając toczącą się od dekad walkę Palestyńczyków o niezależne państwo.
Następnie uczestnicy konferencji musieli się podzielić – organizatorzy postanowili bowiem przeprowadzić po cztery panele w języku angielskim i w języku niemieckim. Ja spędziłam przedpołudnie na sesjach niemieckojęzycznych, by po przerwie lunchowej dołączyć do ścieżki angielskiej.
Niemieckojęzyczni uczestnicy konferencji mieli szansę zacząć drugi dzień wydarzenia od spotkania z doświadczonymi działaczami zajmującymi się polityką miejską – Andrejem Holmem, Katalin Gennburg (oboje związani z Berlinem) oraz Maxem Zirngastem (od 2021 r. radny miejski Grazu).
Austriacki mówca opowiadał o wieloletnim zaangażowaniu swojej partii – Komunistycznej Partii Austrii – w obronę praw lokatorów, protesty (skuteczne) przeciwko prywatyzacji miejskiego zasobu komunalnego, wdrażanie na szczeblu miejskim postępowych rozwiązań (m.in. dopłat do czynszów). Przykład z Grazu jest szczególnie pouczający, gdyż liderka komunistów, Elke Kahr, za sprawą swojego działania na rzecz dostępnych mieszkań w 2021 r. została burmistrzynią miasta, a jej partia wygrała wybory lokalne.
Obecnie, zaznaczył Zirngast,
komuniści są pierwszą siłą w koalicji rządzącej Grazem, a Elke Kahr, regularnie spotykając się z wyborcami w ratuszu pokazuje, że można zarządzać miastem w sposób demokratyczny.
Katalin Gennburg zwróciła uwagę, że domaganie się dziś większej liczby tanich mieszkań czy walka z prywatyzacją budynków komunalnych to za mało. – Kapitalistyczne miasto jako takie przeżywa kryzys – wskazała, przywołując m.in. problemy przeludnienia i niedostępności usług publicznych. O potrzebie wypracowania całościowej strategii nowego funkcjonowania miast mówił też Andrej Holm, który zauważył, że bardzo często różni aktorzy zainteresowani polityką miejską nie koordynują swoich wysiłków. Ruchy na rzecz lokatorów i budownictwa komunalnego, ruchy miejskie i partie działają niezależnie od siebie, skupiając swoje wysiłki tylko na części problemu, a tymczasem potrzebna jest zupełnie nowa koncepcja miasta: ekologicznego, przyjaznego, zaspokajającego potrzeby mieszkańców.
Po panelu poświęconym ruchom mieszkaniowym za stołem zasiedli politolodzy zajmujący się problemem wzrostu znaczenia skrajnej prawicy i ruchów faszyzujących czy otwarcie faszystowskich.
Grecki badacz Gerassimos Kouzelis rozpoczął tę dyskusję kluczowym stwierdzeniem: kapitalizm wcale nie potrzebuje do istnienia demokracji, ani wolności i równości, które uważamy za jej atrybuty.
Jeśli klasa panująca widzi w tym korzyść dla siebie, nie będzie przeszkadzała w rozwoju tendencji faszystowskich, które mogą wyrosnąć wszędzie, na indywidualnych, historycznie zakorzenionych podstawach czy uprzedzeniach. Obecnie zaś, podkreślił, wyrosnąć mogą tym łatwiej, że od wielu lat dominujący nurt debaty publicznej robi wszystko, by wyrugować z wyobraźni prawdziwe alternatywy. Media korporacyjne przekonują, że alternatyw nie ma, z języka dyskusji znikają nawet najmniejsze elementy terminologii klasowej, które zastępuje rozmyte pojęcie “ludu”. A kiedy jest to potrzebne, władze podsuwają wyborcom wrogów – ostatnio np. uchodźców.
Politolożka Gabriele Michalitch zwróciła uwagę na związek między wprowadzaniem drakońskiej polityki oszczędności a próbami oporu ze strony nieuprzywilejowanych, poszukiwaniem metod wyrażenia sprzeciwu – które kończy się często przejmowaniem języka i haseł skrajnie prawicowych. Badaczka oceniła, że to również efekt wbijanej nam do głów pseudoetyki kapitalistycznej, opartej na założeniu, że każdy powinien dbać tylko o siebie.
– Nie ma już miejsca na odpowiedzialność za drugiego. Odpowiedzialność tylko za siebie przeradza się w “optymizację samego siebie”, “budowanie marki własnej”, ale też samoobarczanie się winą za niepowodzenia czy nawet choroby – mówiła. Co lewica może przeciwstawić zabójczej logice permanentnego konkurowania? Logikę troski i opieki – sugerowała Michalitch.
Natomiast przemawiająca po niej Cornelia Hildebrandt z transform!europe przypomniała koncepcję “socjalizmu wspólnotowego”, lokalnego – budowania lokalnych grup, dążących do budowy przyjaznego i równościowego środowiska na skalę sąsiedztwa, dzielnicy, miejscowości. Nie miała też wątpliwości, że lewica, by odnosić sukcesy w rywalizacji z prawicowymi rywalami, musi poprawić swój poziom organizacji i proponować równocześnie rozwiązania socjalne i ekologiczne, a także pozostać antyfaszystowską.
Po południu na osoby, które wybrały panel w języku angielskim, czekali ukraińsko-niemiecki socjolog Wołodymyr Iszczenko, europosłanka Lewicy Europejskiej Ozlem Demirel, były koordynator polityczny transform!europe Walter Baier oraz Jeremy Corbyn. “Każda wojna jest klęską” – brzmiało hasło przewodnie dyskusji; jak szybko uzupełnili uczestnicy, chodzi o klęskę zwykłych ludzi pracy – bo to oni giną na froncie lub pod bombami, tracą dorobek życia, stają się uchodźcami. Sprzeciw wobec wojny Rosji przeciwko Ukrainie łączył wszystkich mówców. Jak zaznaczyła Demirel, w poprzednich latach tak samo występowała przeciwko bombardowaniu Libii czy inwazji na Irak. Europosłanka przypomniała, że żadna z tych wojen nie przyniosła mieszkańcom napadniętego, rzekomo w celu niesienia demokracji kraju dobrobytu ani sprawiedliwości społecznej. Jeremy Corbyn natomiast wezwał do tworzenia międzynarodowego ruchu na rzecz pokoju, jeszcze silniejszego niż ten, który w 2003 r. próbował udaremnić interwencję w Iraku. Oznajmił, że obywatele muszą wszelkimi możliwymi środkami naciskać na swoje rządy, by wojna została zakończona drogą dyplomatyczną. Przyznał, że ONZ nie udało się przed lutym 2022 r. doprowadzić do złagodzenia napięć. Przypomniał wreszcie o losie uchodźców, których obecnie na całym świecie jest 70 mln, więcej, niż kiedykolwiek.
Inny charakter miało wystąpienie Wołodymyra Iszczenki, który przekazał zebranym cenne spostrzeżenia dotyczące rosyjskiego kapitalizmu i rosyjskiej klasy rządzącej, która dziś popiera wojnę z Ukrainą.
Rosyjscy wielcy kapitaliści, zaznaczył, zwyczajnie uwłaszczyli się na majątku wypracowanym w ZSRR przez ogół robotników. Tak przebiegały transformacja i prywatyzacja w latach 90.
Źródłem wpływów, podkreślił, w Rosji jest bliskość danego oligarchy względem rządu i możliwość jej eksploatowania. Dlatego rosyjscy kapitaliści są kategorycznie niechętni wpuszczeniu do Rosji zagranicznego transnarodowego kapitału. Iszczenko ocenił również, że system Putina znajduje się w ciągłym kryzysie, gdyż nie jest w stanie rozwiązać zasadniczych sprzeczności kapitalistycznej Rosji, a jedynie doraźnie łagodzić ich skutki (np. poprzez wyższe emerytury). Dlatego wojna została przez rosyjską elitę uznana za znakomity środek konsolidowania społeczeństwa i odwrócenia jego uwagi od problemów bytowych czy nierówności, które oburzają zwłaszcza młode pokolenie.
Kolejny anglojęzyczny panel tego dnia nosił tytuł “Lewica w czyśćcu” i stanowił próbę krytycznej refleksji nad obecną sytuacją radykalnie lewicowych, socjalistycznych organizacji w USA i w Europie. Punktem wyjścia dla dyskusji redaktorów pisma “Jacobin” było stwierdzenie, że antykapitalistyczne partie po okresie wyraźnego wzrostu znowu popadły w stagnację, nie są w stanie poprawiać dawnych wyników wyborczych lub nawet ich powtarzać. Meagan Day, opierając się na własnych doświadczeniach, opowiedziała o doświadczeniu Demokratycznych Socjalistów Ameryki: przyznała, że początkiem wzrostu ich liczebności i znaczenia była pierwsza – nieudana – kampania Berniego Sandersa i że bez postaci tego demokratycznego senatora trudno byłoby w ogóle mówić o postępach amerykańskich socjalistów. Wskazała, że partia przyciągnęła w ostatnich latach tysiące nowych członków o bardzo różnych (nawet jeśli mieszczących się w spektrum lewicowości) poglądach, co stworzyło dość oczywiste problemy w kwestii politycznej taktyki.
Kolejnym ciosem dla ugrupowania okazała się pandemia: spotkania online, zaznaczyła, nie były w stanie zastąpić dyskusji na żywo ani tym bardziej wychodzenia do ludzi pozostających jeszcze “na zewnątrz” ruchu.
Na inny problem zwrócił uwagę David Broder, również z Jacobina: partie radykalnej lewicy, stwierdził, bardzo łatwo wchodzą w rolę “mniejszych partnerów” partii socjaldemokratycznych czy nawet centrowych.
Odpuszczając głoszenie własnego, wyraźnie alternatywnego programu, powiedział, są być może w stanie wejść do parlamentu ponownie, ale znowu z wynikiem kilku procent, nigdy zaś 20, czy nawet 30 i 40, na jaki lewicę teoretycznie stać.
Paneliści zauważyli również, że Demokratyczni Socjaliści Ameryki – a także większość lewicowych partii w Europie – deklaruje obronę interesów klasy pracującej, ale nie ma z nią trwałej więzi. To ciągle organizacje, do których wstępują ludzie z klasy średniej czy studenci z powodów ideologicznych: przekonania, że obecny porządek jest naganny.
Na konferencji obok słów – zasłużenie – krytycznych padły jednak również słowa optymizmu. Niejedna mówczyni zauważyła, że nawet jeśli marsz lewicowych ugrupowań po kolejne grupy wyborców został zahamowany, to i tak sytuacja antykapitalistów jest lepsza, niż jeszcze 20 lat temu.
Słowo socjalizm nie jest już – przynajmniej na zachodzie – odrzucane a priori, a więcej osób, zwłaszcza młodzieży, zgadza się z tym, że obecny system jest niesprawiedliwy, toksyczny dla ludzi i dla środowiska.
Nawet w partiach, które potrzebują wewnętrznych zmian i przeżywają tożsamościowe kryzysy, jak niemiecka Die Linke, są obecnie tysiące młodych osób, chcących działać. Ten potencjał, podkreślono, musi zostać wreszcie wykorzystany.
Dwa dni debat i rozmów – także tych nieoficjalnych – w Berlinie był czasem twórczym i inspirującym. Nawet, jeśli skład mówców nieuchronnie popychał dyskusję w kierunku zachodnioeuropejskiej lub amerykańskiej perspektywy, a głosów lewicy spoza tych regionów brakowało, momentami wyraźnie. Bodaj najbardziej widoczne było to podczas debaty o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie, w której wybrzmiały trzy – bardzo zresztą sobie bliskie – głosy zachodnich działaczy lewicowych, nie znalazło się natomiast miejsce na przedstawicielkę Europy Środkowo-Wschodniej, regionu, który ponosi dziś lwią część kosztów wojny i pomocy dla uchodźców – i który bardzo poważnie obawia się o swoje miejsce w przyszłym układzie sił w Europie.
Wracając do mocnych stron wydarzenia – niewątpliwie chwała mówcom, że nie poprzestali na ogólnej deklaracji, iż “musimy stworzyć nową wizję”, lecz próbowali – w warunkach ograniczonego czasu na wypowiedź – zaczątki tej wizji zaprezentować. Propozycje tworzenia bardzo szerokich sojuszy połączonych krytyką różnych aspektów kapitalizmu czy umiejętnego łączenia taktyk partyjno-wyborczych z pracą oddolną, w lokalnych społecznościach, są niewątpliwie koncepcjami, nad którymi – będąc aktywist(k)ą – warto się pochylić, krytycznie oceniając ich przydatność w konkretnych krajowych warunkach. Jedno też nie ulegało wątpliwości: jeśli zrezygnujemy z walki o lepszy świat, ludzka cywilizacja może po prostu przestać istnieć, bo katastrofa klimatyczna i drastyczne nierówności to już nasza rzeczywistość.