Rumuński związek zawodowy pracowników IT udowadnia: każdy może walczyć o swoje prawa!
– Odkąd działa nasz związek, widzę, że ludzie stali się bardziej świadomi swojego statusu jako pracowników i relacji z pracodawcami, bardziej zwracają uwagę na umowy, na to co podpisują. Zauważyliśmy też, że ludzie przyzwyczaili się do tego, że należą do związku. Teraz, gdy pracownicy przenoszą się do innej firmy, pytają, czy nadal pozostaną członkami organizacji, czy będą objęci układem zbiorowym – mówi Florentin Iancu, przewodniczący związku zawodowego pracowników IT – SITT.
Wywiad Władimira Mitewa.
Jest pan przewodniczącym rumuńskiego związku zawodowego pracowników IT SITT, który rozpoczął działalność w Timisoarze w 2009 roku. Jaka jest historia waszego związku zawodowego i jakie są jego największe sukcesy do tej pory?
SITT zaczął funkcjonować w 2009 r. jako zakładowy związek zawodowy w Alcatel-Lucent. Przez kolejne lata rozwinął się w ogólnokrajowy związek, zrzeszający ok. 8000 członków we wszystkich największych międzynarodowych firmach IT, które wszyscy znamy, i które są obecne w Rumunii. Wymienię kilka: Atos, Nokia, Accenture, HP, Infosys, Tech, Mahindra i inne.
Związek rozpoczął działalność, jak już wspomniałem, w 2009 roku. Jako pracownicy uznaliśmy wówczas, że potrzebujemy skuteczniejszej reprezentacji w relacjach z firmą w obliczu pewnych decyzji, które miały na nas duży wpływ. A ponieważ nie byliśmy wtedy zorganizowani, niekoniecznie braliśmy udział w podejmowaniu tych decyzji. Powiedzieliśmy więc: dość tego. Musimy wyjść z tej strefy marzeń czy naiwności, że ktoś inny się nami zajmie. I musieliśmy coś z tym zrobić, nawet jeśli sektor IT jest uważany za bardzo dobre miejsce pracy. Chcieliśmy być częścią decyzji, które nas dotyczą.
Najlepszym sposobem na to było założenie związku zawodowego, co też zrobiliśmy. Początki nie były łatwe. Ludzie mają tendencję do wierzenia, że nic im się nie może stać, a swoje problemy zawsze mogą rozwiązać sami. Niestety, jest zupełnie odwrotnie. Nauczyliśmy się tego przez lata i teraz upowszechniamy tę wiedzę. To dzięki temu, że założyliśmy nasz związek, mogliśmy brać udział w podejmowaniu decyzji, które nas dotyczyły.
Natychmiast rozpoczęliśmy negocjacje zbiorowe z firmą. Bardzo udane negocjacje, bo nie baliśmy się nawet strajkować w 2009 roku w obronie naszych praw.
Udało nam się doprowadzić do tego, by decyzja o „sprzedaniu” nas innej firmie nie doprowadziła do pogorszenia naszych warunków pracy. Był to więc wielki sukces. Ludzie nauczyli się, że nawet jeśli pracujesz w IT, to nadal jesteś pracownikiem. A nawet jeśli masz dobrą pensję, to możesz w pewnym momencie mieć problemy. A bez zbiorowego głosu nie uzyskasz niezbędnego wpływu na pracodawców, aby mieć pewność, że nie stracisz na decyzjach, jakie podejmują.
Ten sukces sprawił, że było o nas głośno dosłownie wszędzie. Firma informatyczna strajkuje, w firmie informatycznej powstaje związek zawodowy, firma informatyczna ma układ zbiorowy. To było raczej nietypowe. Cieszyliśmy się, że inni pracownicy w innych firmach zobaczyli i zrozumieli, że można zrobić coś, czego oni też by chcieli.
W 2010 r. do struktur naszego związku dołączyli pracownicy kolejnej firmy. Dalszy ciąg historii był podobny: dziś jesteśmy obecni w około 11-12 firmach.
Wynegocjowaliśmy ponad 20 układów zbiorowych obejmujących około 16-17 tysięcy pracowników sektora. Wszystkie one zawierają regulacje dotyczące wynagrodzeń, premii, rekompensat za dodatkowy czas pracy. Obejmują pakiet socjalny na wypadek, gdyby miały nastąpić zwolnienia, a także wszystkie regulacje związane z dniami wolnymi od pracy. Wszystko, co można sobie wyobrazić.
Te układy mają około 60, 70 stron. Zapisano w nich takie prawa jak automatyczna indeksacja o wskaźnik inflacji, podwyżki płac. To regulacje ważne dla wszystkich, nie tylko dla pracowników IT. I chciałbym w tym miejscu podkreślić, że zawarcie każdego z nich miało również wpływ na świadomość pracowników. Ludzie w dzisiejszych czasach mają tendencję albo do tego, by wierzyć, że nic złego w pracy nie może im się przydarzyć, albo do tego, że jeśli coś się dzieje, to nie można się temu przeciwstawić.
Tymczasem nic nie jest niemożliwe! Firmy zawsze będą próbowały blokować działalność związkową i zawsze będą forsować swoje zdanie. Tymczasem nam udało się wynegocjować bezprecedensowe, pierwsze w naszym sektorze układy zbiorowe. I co się stało? Firmy wcale nie wyjechały z Rumunii!
Firmy zagraniczne mają pieniądze, aby zapewnić lepsze warunki pracy w Rumunii, w Bułgarii lub gdziekolwiek indziej na wschodzie Europy. Korporacje mają pieniądze, by zapewnić nam warunki podobne do zachodnich. Musimy tylko o nie walczyć, musimy być wystarczająco silni.
Wtedy oni zrozumieją, że muszą pójść na ustępstwa. I proszę – koncerny wcale nie uciekły z Rumunii i pewnie już nie uciekną. Wciąż jesteśmy konkurencyjni pod względem kosztów. Całe to gadanie, że wynegocjowanie lepszych warunków dla pracowników sprawi, że będziemy mniej konkurencyjni, jest całkowicie fałszywe.
Oczywiście nie chcemy nikogo doprowadzać do bankructwa, ale z naszego doświadczenia wynika, że możemy zapewnić sobie takie warunki, jakich wszyscy chcemy, i nie musimy tylko ustępować pracodawcy. My możemy pracować na godnych zasadach, a oni mogą działać dalej. Są pieniądze, jest potencjał, ale musimy się zorganizować i walczyć w obronie naszych praw.
Wielokrotnie mówiłeś, że twój związek zawodowy jest organizacją nowego rodzaju, która nie popełnia pewnych błędów, które zdarzają się w „starych” rumuńskich organizacjach związkowych. Na czym polega ta różnica? Co robicie lepiej?
Może nie lepiej, inaczej. Nie chcę oceniać innych związków. Jednak faktem jest, że nasz związek zawodowy składa się głównie z młodych ludzi. Średnia wieku to około 30 lat, może nieco więcej. Już z tego tytułu relacje w naszej organizacji muszą wyglądać inaczej, niż w „tradycyjnych” centralnach.
Ale główna różnica polega na tym, że staramy się, aby nasz związek był jak najbardziej partycypacyjny, demokratyczny i przejrzysty. Ludzie, zwłaszcza młodzi, chcą mieć zaufanie do kierownictwa związku i mieć wpływ na jego decyzje. W naszym przypadku, jeśli prowadzimy spór zbiorowy i poznajemy stanowisko pracodawców, to grupa negocjatorów sama z siebie o niczym nie decyduje. Decyzje podejmowane są przez wszystkich pracowników.
Wszystkie istotne decyzje podejmowane są przez samych pracowników. To cały kolektyw jest organem zarządzającym całym związkiem i jego decyzjami. To bardzo ważne, ponieważ ludzie czują, że mają kontrolę. Nie jest to biurokratyczna, scentralizowana organizacja, raczej zdecentralizowana, całkowicie otwartą organizacja, w której członkowie mają największą władzę. Nie ja – przewodniczący. Nie mam żadnego prawa weta. Nie mogę sam o niczym decydować.
Pracownicy podejmują te wszystkie decyzje, które ich dotyczą. I to jest moim zdaniem zasadnicza różnica. Oni kierują naszymi działaniami. To właśnie dzięki takim metodom działania przekonaliśmy do siebie wielu młodych ludzi.
Po drugie, staramy się korzystać z tego, co daje nowa technologia. Mamy system przystępowania online, można też tą drogą nas wesprzeć czy opłacić składkę. Robimy wiele, by związek był atrakcyjny i widoczny, zwłaszcza dla młodych ludzi z naszej branży. Przykładamy też ogromną wagę do komunikacji, przekazywania członkom i członkiniom informacjo o bieżącej działalności związku.
Jest to podejście, które pomogło nam zdobyć zaufanie szczególnie młodych ludzi i uniknąć sytuacji, w której uznaliby oni, że niczym nie różnimy się od dawnych, mało skutecznych związków. Ludzie dostrzegają, że u nas wszystko dzieje się jawnie. Poświęcamy bardzo dużo uwagi temu, jak bardzo możemy zaangażować członków w naszą działalność. I myślę, że to jest główna różnica.
W ciągu ostatnich 33 lat Rumunia bardzo się zmieniła. Kapitalizm zmienił Rumunię. Sądzę, że zmienił też stosunek Rumunów do spraw pracowniczych czy święta 1 Maja. Jak przez ostatnie 30 lat zmienił się ten stosunek do pracy i kultura bycia związkowcem czy robotnikiem?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Mogę za to powiedzieć, jak nasz związek zawodowy przyczynił się do zmian świadomości pewnej grupy pracowników. Odkąd działamy, widzę, że ludzie stali się bardziej świadomi swojego statusu jako pracowników i relacji z pracodawcami. Bardziej zwracają uwagę na umowy, na to co podpisują, co jest im oferowane. Zauważyliśmy też, że ludzie przyzwyczaili się do tego, że należą do związku. Teraz, gdy pracownicy przenoszą się do innej firmy, pytają, czy nadal pozostaną w związku, czy też w nowym miejscu go nie będzie. Pytają, czy w nowym miejscu będzie ich obejmował układ zbiorowy.
Ludzie, których zorganizowaliśmy, są dużo bardziej wyedukowani, jeśli chodzi o swoją pozycję, w relacjach z pracodawcą. Wiedzą, jakie regulacje powinny istnieć w normalnym środowisku pracowniczym. Myślę, że udało nam się zmienić mentalność wielu młodych ludzi. Sprawiliśmy, że są o wiele bardziej świadomi ochrony swoich praw i interesów, rzeczy, które są naprawdę ważne dla pracownika. Stworzyliśmy nową tradycję związkową. I to jest naprawdę ważne.
fot: Florentin Iancu (źródło: YouTube)